Czwartek, 3 grudnia.
Węgierski konserwatysta w trakcie ucieczki przed brukselską policją z gejowskiej orgii utknął w rynnie. Orban oficjalnie odżegnał się od kolegi i przyjaciela domu. Musi mu teraz znaleźć mniej eksponowane stanowisko. Za dużo wie (kolega, nie Orban).
Wczoraj na stacji benzynowej scena jak z filmu braci Coen. On tankuje, ona za kierownicą pali papierosa. On płaci, ona otwiera okno. Nadymione w środku a papieros długi. On szuka przycisku w automacie do kawy, ona wolną ręką podsuwa sobie pod brodę telefon, patrzy martwo strzepując popiół na beton pod dystrybutorem. Oboje młodzi i raczej tępi. Komunikują ze sobą pół sylabami. Rezygnuję z żartobliwego zwrócenia uwagi na bliskość hektolitrów benzyny. Odjeżdżam czym prędzej spoglądając co chwila w lusterko w oczekiwaniu na czerwono czarny grzyb ognia w dymie nad stacją Orlen.
Piątek, 4 grudnia,
Coppola przemontował Trójkę. Michael nie umiera, tak twierdzi prasa. Będzie Czwórka, tak twierdzę ja. Al Pacino powinien być zainteresowany. Świat widziany z perspektywy osiemdziesięcioletniego Dona, pierwsza dekada nowego tysiąclecia. Oprócz tego okazja do pożegnania się ze wszystkimi i wszystkim jak w Irishman, którego obejrzałem już razy kilka.
W Cold War History Uniwersytetu Cambridge opis polityków sowieckich jako typowych idiotów, opis wyważony, poparty źródłami. Podobnie pisze w swoich wspomnieniach były szef KGB/GRU generał Sierow. Kłótnie, pijaństwa, bezhołowie na najwyższym szczycie i w rezultacie porażka za porażką. Polski Październik uszedł bezkrwawo dzięki Chińczykom. Mao nie pozwolił na sowiecką interwencję. Potwierdzone w wielu dokumentach.
Profesor Hrycak, który gościł u nas w Szanghaju lat kilka temu w Ukraińskiej Prawdzie udziela obszernego wywiadu, mówiąc między innymi o sowieckiej ewolucji Darwina do góry nogami. Przeżywały tylko jednostki mierne, bierne i nijakie. Potwierdza tym poprzedni akapit.
Sobota, 5 grudnia.
Lekki kac.
Kiedy zaczynam słuchać pewnych piosenek, to znak najwyższy, żeby odstawić alkohol i iść spać. Dziś na szczęście repertuar z wczoraj okazał się krótki i bez bisów. Mimo tego we łbie trzeszczy trochę.
Porządne radio zaprasza porządnych aktorów do ,,puszczania” muzyki. I puszczają, tak jak się puszcza miast zająć się tym, na czym się znają i w czym wyróżniają. Gust i wybór jak u cioci na imieninach z tym wyjątkiem, żę nie ma komu wyrwać mikrofonu.
Kazik wspomina fałszujących aktorów na festiwalu we Wrocławiu.
Wracam do pisania Mickyego w Hollywood (i getcie).
Uparłem się dzisiaj na aktorów. Wszystko przez tego kaca.
Poniedziałek, 7 grudnia.
Słaba noc. Uczytałem się Kazikiem na umór i nie mogłem spać. Kaz na ulicach.
Wtorek, 8 grudnia.
Rydzyk chyba się przestraszył, bo prostuje od rana.
W Internecie o pewnym starszym mężczyźnie w warszawskim tramwaju, który w ramach Mikołaja opłacił mandat dziewczynie złapanej przez kanarów, za którymi darczyńca nie przepada. Był wczesny ranek a dziewczyna nie zorientowała się, że bilet już nieważny. Zdarza się.
Kanar zamiast orła, symbol chamstwa i bylejakości Polski, na który mało kto zwraca uwagę. Pamiętam taką scenę (może już o tym pisałem, ale do dzisiaj mną trzęsie) jak przy wysiadaniu z metra na stacji w Warszawie krzepki orangutan wyłowił z tłumu młodą kobietę i zażądał biletu. Tylko ją jak strażnik w obozie albo klient w burdelu. Przyleciałem właśnie z Londynu i tak mnie zatkało, że nie zareagowałem. Żałuję do dziś.
W tym samym metrze złapana została grupa inwestorów z Azji, którzy dzwonili potem prosząc o pomoc. Bilety były od kilkudziesięciu sekund nieważne, wpadli w łapy przygotowanej na tą okoliczność watahy. Jako, że nie mieli tak dużej gotówki przy sobie przypadkiem niczym tragarze przechodzący policjanci wzięli na zakładników część grupy, podczas gdy reszta udała się do hotelu po okup.
Parę lat wcześniej tuż po otwierającej to połączenie Walc paradzie w pociągu Okęcie Centralna trzy orangutany ,,wzięły w kółko” starszą panią, która nie skasowała biletu podobnie jak większość pasażerów wtedy, bo system i oznaczenia były zupełnie nieoczywiste. Tym razem mnie nie zatkało i włączyłem się do akcji. Z dzikim entuzjazmem. Skończyło się na upomnieniu i szoku koleżanki starszej pani, Angielki, która właśnie przyleciała z Londynu i myślała, że to napad.… Pewnie przez ten Londyn to wszystko.
Londyn, Szanghaj, Hong Kong mają bramki w metrze. Do autobusów wchodzi się przodem. My mamy kanara, czerwonego na gębie i z bielmem w oku. Wystarczy.
Środa, 9 grudnia.
Wywiad Mazurka z rzecznikiem praw dziecka, przyjacielem Rydzyka. Intelektualnie ograniczony cham z głosem nadającym na wysokich rejestrach wypunktowany przez dziennikarza jak szatniarz w ringu. Smutne.
W słowackim radiu Devin wspomnienia Słowaczki, która wyszła za Słoweńca. Zestawia piękne, słowiańskie słowa, których znaczenie pierwotne jest wspólne ale współczesne już inne. Coś jak z naszym modleniem, które było kiedyś ,,moleniem”, stąd przymiotnik namolny. W serbskim i chorwackim dalej jest moliti – tak kogoś jak i boga. Nasze się wyalienowało, niebiańsko zastrzegło.
Jest jeszcze słowo ,,użas”, o którym nie było słowa w audycji. W słowackim i czeskim ,,użasny” to niesamowity, wspaniały a we wszystkich językach bałkańskich z bułgarskim i macedońskim włącznie plus w rosyjskim oznacza grozę, przerażenie.