Sunday, January 3, 2016
Poranek przy kawie. Za oknem londyński półmrok. W środku umiarkowanie jasno.
Tuesday, January 5, 2016
Ostatnie chwile w Londynie. Zaraz lot do Wrocławia.
Venus Velazqueza w National Gallery.
Pociąg w drodze na lotnisko w Luton. Za oknem Anglia w słońcu.
Wrocław w drodze z lotniska . Śnieg, mróz, przyjemnie.
Thursday, January 7, 2016 Wrocław
Bardzo ciężki świt. Ranna czwarta nic nie warta. Ale w głowie jasno. I tak trzymać.
Pociąg spóźniony. Nocny ze Szczecina. Z atrakcyjną brunetką w przedziale. Spisuję się dzielnie pisząc te słowa. Zaczęła czytać książkę…Chodzi mi o zasady.
Friday, January 8, 2016
Pociąg do Warszawy. Czysty, szybki, pendolino. Zjadłem smaczne śniadanie w WARSIE. Wszystkie śniadania w WARSIE są smaczne.
Saturday, January 9, 2016 -Szanghaj
Długa podróż. Padam na pysk. Załatwianie japońskich grzybków dla brata rosyjskiej koleżanki J. z Londynu. Dwójka dzieci i rak w Dubaju.
January 11, 2016 Hong Kong
Lan Kwai Fong. Wracam do siebie.Wesoła konwersacja z taksówkarzem po chińsku.
Tuesday, January 12, 2016
„Myślicie, że małżeństwo gwiazdy rocka z supermodelką jest wspaniałe? Macie rację!”
Zmarł David Bowie.Sad news…
Wednesday, January 13, 2016
Jet lag. Welcome in the jungle.
Thursday, January 14, 2016
Mess. Chyba mi czegoś dosypali w poniedziałek na Lan Kwai Fongu.
Ledwo dyszę.
Saturday, January 16, 2016
Noc z czwartku na piątek w drgawkach i pocie.
Wednesday, January 20, 2016
Jednak angina. Dostałem antybiotyki.
Wczoraj kupiłem bilety do Manili na chiński nowy rok. W jedną tylko stronę. Wszystko jest bardzo drogie. W Manili wieczorem po przylocie chcę iść do ,,mojej” hiszpańskiej, gdzie zatrzymał się czas. Następnego dnia rano lot do Cebu, jazda do Danao i statek na Camotes Islands.
Monday, January 25, 2016
Ściągnąłem koncerty fortepianowe Mozarta. Impulsem był wywiad na kanale historycznym BBC z jednym z pierwszych absolwentów otwartych uniwersytetów w Zjednoczonym Królestwie w latach 70-tych minionego wieku. Nauka szła mu najlepiej z 16 koncertem w parze.
Tuesday, January 26, 2016
M. na Syberii pije wódkę i je kawior. Mam nadzieję, że wszystko skończyło się spokojnie i bez ekscesów. Jest tam w końcu z oficjalną, chińską delegacją.
Wednesday, January 27, 2016
Chińscy robotnicy wyjątkowo wcześnie wracają na prowincję w tego roku. Twarde i doświadczone twarze migrantów na dworcu, wielkie worki na bambusowych kijach, kobiety ubrane we wszystko co najlepsze. Wracają na święta. Wracają do siebie, na swoje, na znane, dobre i bezpieczne. Pełne dworce i pociągi. Atmosfera na dworcach odświętna. Brakuje tylko suszących się na słońcu pierwszomajowych białych koszul z Ostródy….
“We must not cease from exploration. And the end of all our exploring will be to arrive where we began and to know the place for the first time”
T.S Eliot
,,W naszej sferze jak coś się rozpada, to mężczyzna bierze walizkę i wychodzi“-J.Kaczyński o rozwodzie ś.p Gosiewskiego (chciał podobno zabrać lodówkę żonie. Poznałem go za komuny w podziemnonadziemnym NZS. Rozmawialiśmy trochę sami idąc szosą na Pomorzu. Nie pasowałem mu, miałem wtedy włosy na brylantynę i jak zawsze byłem przystojny…Potem go widziałem na Centralnym, początek lat dziewięćdziesiątych. Chyba się trochę przestraszył, zabijałem wtedy wzrokiem obrzydzony Niepodległością.
Wednesday, February 3, 2016
Dużo przemyśleń i drobnych chorób. Jak nie gardło to sraczka. Jutro lecę na Camotes.
Saturday, February 6, 2016
Długa droga. Stara hiszpańska restauracja na Burgos była już zamknięta. W kubańskiej nieopodal wino i muzycy, każdy o twarzy na film. Następnego dnia spóźniony samolot do Cebu i jazda zatłoczonymi ulicami do portu w Danao. W ostatniej chwili zdążyłem na statek. Stary z trudem płynący Ro-Ro. Wziąłem oczywiście najtańsze miejsca na odkrytym pokładzie. Piwo San Miguel w butelkach ,,beczułkach” jak kiedyś w PRL. Cygaro wypalone na rufie. Potem jazda motorową rykszą z portu do Santiago Bay. Syn kierowcy musiał pchać maszynę pod górę. Za słaby silnik jak na dwie osoby z bagażem. Ciemno wokół. Zamiast reflektora latarka trzymana przez kierowcę z przodu i mała w rękach syna z tyłu rykszy. W hotelu dają droższy pokój. Okazuje się, że są overbooked. Kto by pomyślał o tym dwa lata temu, kiedy nie było tu żywej duszy o tej samej porze roku.
Widok rano zaparł dech. Błękit, słońce, wszechobecne morze i gęsto soczysta zieleń.
Sunday, February 7, 2016
W hotelu dużo ludzi, dużo za dużo niestety. Camotes stają się popularne. Dzisiaj chiński nowy rok. W tygodniu powinno zelżeć.
Friday, February 12, 2016
Świt na wyspie. Słońce w zieleni.
Przeczytałem prawie całą książkę Rappaport. Nie wiem jeszcze co mi z niej zostało w głowie, ale mam już pewne kadry, obrazy w głowie. Msza niema, ostatnia w ich życiu. Car za dobry, aby być carem. Ukryty za zasłoną papierosowego dymu. Szczęśliwy i bezpieczny tylko ze swoimi dziećmi. Przepiękne i dobre carewiczówny. Carewicz nieszczęśliwy i zbolały od hemofilii jak Piotrek J., którego nosiłem na plecach do domu. Caryca, tu mam problem i to chyba był problem. Nie była inspiracją dla swojego męża. Po czterech córkach urodziła ciężko chorego syna. Rosja jej nigdy nie zaakceptowała.
Saturday, February 13, 2016
Wieczór w kawiarni reggae na plaży. Dostałem ataku śmiechu.
Sunday, February 14, 2016
Wieczorne BBQ na tarasie przy basenie z gitarzystą w tle. Jeden z tych wieczorów które się pamięta.
Monday, February 15, 2016
Lotnisko w Hong Kongu. Coraz zwyczajniej w podróży, pospoliciej. Dzisiaj rano pobudko o 4 w Cebu. Kogut piał przeraźliwie od 3 chyba. Wczoraj po zejściu ze statku w Danao kolacja w greckiej tawernie w Alaya Centre.
Friday, March 4, 2016
Wczoraj przed snem mała wódka. W nocy mało snu i dużo myślenia.
,,Walcz, dopóki oddychasz” – to mój ulubiony cytat z ostatniego filmu z Di Caprio.
Monday, March 7, 2016
Wstrętne dni. Serce ściśnięte, głowa w szwach.
Wieczorem przy herbacie i cygarze. Odrobina pogody, po intensywnym treningu i basenie (fragment wywiadu Brzozowicza):
,,Drugi raz spotkałem Jonesa w Anglii, w Ritzu. Zapytałem go wtedy, dlaczego nigdzie nie można trafić na historię jego doświadczeń z narkotykami. Uśmiechnął się tylko i powiedział: “Maaaan, ja jestem z Walii. W Walii się pije. Miałem szesnaście lat, kiedy byłem alkoholikiem. Wciąganie do nosa jest tak nieestetyczne i poniżające, że nigdy bym się do tego nie zniżył. To obrzydliwie wygląda…”
Tuesday, March 8, 2016
Przed snem znowu oglądałem The Revenant.
Friday, March 11, 2016
Zmarł wynalazca emaila Ray Tomlison:
http://www.dailymirror.lk/106461/Ray-Tomlinson-email-inventor-dies-aged-
Saturday, April 9, 2016
Słucham radia Bruto z Brazylii. Bosa, swing, samba- wszystko spokojne. Głosy prowadzących przepalone tytoniem, pogodne.
Tuesday, April 12, 2016
Odebrałem klucze od nowego mieszkania w Barnes, 15 minut autobusem z Hammersmith. Słonecznie i cicho nie licząc samolotów do Heathrow. Hugh Grant spacerował z dziewczyną w sąsiedztwie. Jechałem za nimi ,,tyłem”, autobusem. Ścieżka wyznaczona osłupiałymi spojrzeniami przechodniów.
Saturday, April 16, 2016
Szanghaj. Ciężko.
Unikam kontaktów z ludźmi. Kurier z przesyłką jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem.
Pracuję na zwolnionych obrotach.
Grażyna Kolska, która straciła córkę w wypadku samochodowym:
,,Nie wiem, czy w ogóle sobie radzę. Po prostu trzeba jakoś przejść przez dzień”
Wednesday, April 20, 2016
Nadal dobrze wbrew. Wczoraj trening. Pierwszy od dawna. Wieczorem szklanka wódki pod Himmlera. Jeszcze tylko 40 stron.
Może polecę w przyszłym tygodniu na Sri Lankę. Rozejrzeć się trochę.
Wtorek 26 kw
Metro w drodze na Pudong. Pisanie wśród chińskich współpodróżnych nie rozprasza.
Głupota telewizji jest transgraniczna i ponadnarodowa. Także tej w szanghajskim metrze. Jak dobrze pójdzie to dożyjemy zgonu tego medium jeszcze za mojej kadencji. Oczywiście będzie zastąpione przez medium jeszcze gorsze, hybrydę internetu i przenośnych urządzeń. Okulary ze słuchawkami byłyby idealnym rozwiązaniem, odcinając ofiarę od jakichkolwiek wpływów zewnętrznych.
Powiększone węzły. Antybiotyk. Szpital Huadong w Szanghaju gdzie od dziesięciu lat chodzę z różnymi przypadłościami. Świetni lekarze i pielęgniarki.Życzliwi, kompetentni. Wszystkie badania wykonuje się natychmiast. Choroba w tym szpitalu to prawdziwa przyjemność można by rzec.
Pt 29 kw
W ogródku japońskiej kawiarni niedaleko Xiu Hui. Radio Seattle w uszach.
Powróciłem do Dr. Nele z The No Smoking Orchestra i jego książki pisanej sarajewską cyrylicą. Wybuchy śmiechu co chwila na balkonie wieczorem. Przedtem też doktor, ale Kissinger. Czytam go już drugi rok. Każde zdanie waży tonę. Większość słów użyta została chyba ku swemu własnemu zaskoczeniu po raz pierwszy w tej właśnie książce. Logika i precyzja do bólu.
Nie wiem jak zebrać się do siłowni. Siedzę i mędzę, zamiast pójść
Na ulicy przedświąteczny tłok. W Serbii Wielkanoc z pierwszym maja do kompletu. W poniedziałek oficjalny raut. Nie chce mi się tam iść na granicy histerii. Krzyk Muncha zamiast logo.
Poniżej niespodziewany rysunek od Chińczyka. Czytałem książkę w kawiarni na zewnątrz. Podszedł, wręczył i zażądał 40 juanów. Zapłaciłem.
Lepiej. Znacznie lepiej.
Maj 2 pon
Dr.Nele bardzo pomaga wieczorami. I czerwone wino.
Bar z Tajwanu ukryty w podwórku zatłumionego Xu Jia Hui. Tanio, smacznie, czysto, inaczej. Muzyka z ,,In the mood for love”. Sami Chińczycy. Wpadłem tu kiedyś przypadkiem. Dwa kroki stąd sprzedają dobre i tanie cygara. Bar znajduje się właściwie na zapleczu tego sklepu.
Géza Röhrig. Niewiarygodny człowiek. Obejrzałem sobie na pohybel Syna Szawła w sobotę przed snem, w łóżku- a jakże !
Teraz czytam o nim w internecie. Jego spojrzenie z filmu. Oczy. Determinacja wbrew wszystkiemu. Żółtawe plamy ciał ułożonych w stos. Zamglone w tle. I jego twarz. Nie wiem, czy dam radę obejrzeć drugi raz. Więcej od Domu Złego. Ciężej. Podobna precyzja. SS man tańczący żydowski taniec. Portret Himmlera na ścianie. Kolor popołudniowego słońca.
Wtorek 3 maja
Wczoraj raut, N. i balkon o północy. Dzisiaj tak jak na to zasłużyłem. Jutro magazyn i pakowanie.
Ćwiczenia pomagają zachować nastrój. Nie mogę o tym zapominać.
Biuro rzeczy znalezionych. Wątek.
Niedziela 8 maja
Wieczór. I’m very bad in small talk but even worse in small life.
Wtorek 10 maja
Suto zakrapiana kolacja z chińskim gospodarzami na prowincji. Wracamy teraz pociągiem do Szanghaju. Obok mnie krzyczący do telefonu współpasażer. Krzyczy ze spokojem.
Jeśli się uda obejrzę Dr. Nele w Top Liście albo Slożnoj Braci.
Wtorek 17 maja
Walc Szopena z Seattle.
Słonecznie, zielono i rzecznie pod moim szanghajskim oknem.
Azja za swój rozwój płaci nadwagą. Tak było 20 lat temu w Tajlandii, tak jest teraz w Chinach. Zachodnie jedzenie i napoje nie służą miejscowemu metabolizmowi.
Słoneczne popołudnie w ogródku Starbucksa na Xiu Jia Hui. To miejsce nie zmieniło się od 10 lat, chociaż wszystko tutaj ulega burzeniu, budowaniu, znowu burzeniu i ponownie budowaniu. Rozwój miasta zaskoczył architekturę.
Załatwiłem kilka drobnych spraw. Lunch zjadłem w tajwańskiej, którą mylnie wziąłem za hongkońską z powodu muzyki do ,,In the mood for love”.
Gorąco, musiałem zdjąć marynarkę. M. pisze z Moskwy. Ludzie piją alkohol do śniadania. Odpisałem, że w Szanghaju wśród obcokrajowców nie piją tylko alkoholicy.
Środa 18 maja
Napisałem kilka zdań Cara.
Za oknem słonecznie. W środku przestało już padać i wiać.
Kończę biografię Ataturka. Lubił Kemal wypić. I to bardzo.
Dla odmiany kandydat republikański Trump nigdy nie pił ani nie palił. hitler miał podobnie, Lenin z paleniem też-nie wiem tylko jak z piciem.
19 maja czwartek
Jutro lecę Virigin bezpośrednio do Londynu. Najtańsza opcja, nie licząc Aeroflotu.
Kilka dni temu wjeżdżałem ruchomymi schodami przez dom towarowy ze stacji metra na ulicę. Z jednego ze sklepów nagle wybiegła para. Ona krzyczała, on rozglądał się cokolwiek niezdarnie. Z wysokości ich wzroku domyśliłem się, że szukają dziecka. Biegli jak to mieli w zwyczaju kiedyś biec ,,wywaleni” na Keleti w Budapeszcie.
Roześmiany malec wyszedł z sąsiedniego sklepu wprost w objęcia matki. Spojrzenie kobiety na ułamek sekundy spotkało się z moim. W jej oczach było zwierzęce przerażenie. Dopiero wtedy zrozumiałem sytuację.
Oni nie biegli za chłopcem ze strachu, że się przewróci czy zabłądzi. Oni biegli, bo myśleli, że został porwany. Handel porwanymi dziećmi jest nadal intratnym zajęciem w Chinach, szczególnie na biednej prowincji. Mimo drakońskich kar nadal znajdują są chętni, aby porywać, sprzedawać, kupować.
20 maja piątek
W drodze na lotnisko spotkanie na stacji Century Avenue . Skrzyżowanie czterech lini metra w godzinach porannego szczytu. Armagedon.
Do tego jak nie urok to… Na szczęście są jeszcze toalety w Szanghaju. Do pierwszej na linii 12 ledwo zdążyłem. Nie mam pojęcia czym się zatrułem.
Siedzę teraz na lotnisku w darmowej poczekalni dla posiadaczy paskarskich kart kredytowych i piję na rachunek banku Jacka z colą. Jest 10 rano. Tutaj. Bo w Londynie to dopiero 3 w nocy a w Oregonie już 19.
Przede mną 12 godzin lotu. W plecaku Broz Tito cyrylicą. Na wypadek, gdyby ekran z filmami nie działał. W kieszeni tabletki na sen, jeśliby i Tito zawiódł.
Wykasuję chyba Wyborczą ze swoich favorites w komputerze. Nudna jak stara ciotka, przewidywalna i nijaka. Irytująca, męcząca.
Lot umiarkowanie męczący. Trochę filmów, jedzenia i wina. Zdrzemnąłem się bez leków. Na Heathrow Terminal 3 pint Guinessa i kawałek cygara. Potem droga do domu. Picadilly Line i autobus 202. Prawie pod same drzwi.
Sobota 21 Maja
W King Fm,,In the mood for love” Shigeru Umebayashi.
Niedziela 22 maja
Nowy dom w Londynie bardzo mały ale na parterze z ogródkiem i ptakami. Nad tym wszystkim samoloty, do których podobno idzie się przyzwyczaić. Ulica cicha, średnioklasna. Tak jak całe Barnes. Po drugiej stronie Tamizy Chiswick i ścieżki, po których chodziłem kilka stron stąd. Muzeum Hogartha i Chiswick Gardens.W nowych miejscach zawsze intryguje mnie fakt, że kiedy je mijałem w przeszłości nie wiedziałem, że będą kiedyś moje. Na czas przynajmniej jakiś.
,,China, the United States, South Korea and Japan should discuss military cooperation in case the North Korean regime collapses, a former US commander has said.
General Walter Sharp, former commander of the ROK-US combined forces command, told the South China Morning Post on Wednesday that the possibility of North Korean leader Kim Jong-un’s regime collapsing was increasing because of internal forces.” – mówiłem o tym po powrocie stamtąd. To się czuje w powietrzu i widzi po twarzach. W Rumunii przepowiedziałem koniec Caucescu na podstawie podobnych wrażeń.
Przełączyłem radio na polską Trójkę. Niedzielny Mann. Tak jak w Łodzi i Szanghaju. W tym ostatnim z uwagi na różnicę czasu tylko piątkowy. Muzyka nie moja, ale jego radiowy głos jak najbardziej. Miło.
Poniedziałek 23 maja
Kawiarnia przy Sloan Square na granicy Belgravi i Chelsea. I tacyż ludzie. Obok mnie bogata Amerykanka i jej koleżanka, chyba artystka z problemami wizowymi w Europie rozmawiają tak, że muszę zatkać uszy radiem. Ulga. King is King.
Adagio Albinioniego. Blichtr zaczyna budzić współczucie a sytość smutek.
24 maja wtorek
Spokojny poranek. Duży, czarny pająk wszedł na mnie z oparcia starego wiktoriańskiego fotela. Do lektury porannej doszedł Guardian.
25 maja środa
Odpisuję, piszę, załatwiam i sprawdzam.
Nareszcie nie czuję się w obowiązku robienia rewolucji.
Jeśli pycha jest forpocztą klęski, to pokora jest jej ariergardą.
Rondo w Barnes. Słońce. Stolik przed kawiarnią i cisza. Do przed chwilą. Zatłoczyło się i zadzieciło. Kobieta obok mnie porusza się szybko, niespokojnie, nerwowo. Odkłada i podnosi co chwila ze stolika swój telefon. Nie pomaga radio w uszach. Straszne. Próbuję zmienić swoje położenie na plecami Do. Udaje się, ale tylko częściowo. Druga kobieta w kącie oka. Też niespokojna. Porusza się, migoce..
A myślałem, że Chińczycy są głośni.
28 maja sobota
W przeliczeniu na kwadratowego mieszkańca jesteśmy chyba jednym z największych w świecie dostawców muzyki klasycznej i jazzu. Codzień pełno Polski w King FM i BBC 3 a większość prowadzących bez większego trudu wymawia nasze erze, esie, szysze oraz czycze.
Jak się nam ta wrażliwość przydarzyła? Czy to zasługa niepogody, historii a może alkoholu?
To musi być gdzieś głęboko tam, gdzie nawet cham nie sięga.
Pozbawieni wszystkiego co wartościowe w okopach, rowach, komorach, powstaniach, pod ścianami, na emigracji i w kołchozowym błocie my jak gdyby nigdy nic nadal wyrzucamy z siebie Pendereckich, Killarów, Góreckich, Stańków, Zimmermanów, Komedów…Nawet Nigel Kennedy uparł się na Polskę. Niewiarygodne.
Poniedziałek pochmurny 30 maja
Chmury z ołowiu nad zieloną murawą boiska w Chiswick. Dzień jak Londyn, wiadomo.
Marszałek Tito pisał swój dziennik tylko przez kilka miesięcy na przełomie 50 i 51 roku, kiedy wyklęty przez Stalina czekał niepewnie wsparcia Zachodu. Potem już nie musiał pisać.
Wtorek 31 maja i chyba deszcz.
,,Stephen Hawking has said that he fails to understand the popularity of Donald Trump, the presumptive US Republican presidential candidate.”
Trump jest naturalną konsekwencją rozwoju i zwyrodnienia mediów. W starożytnych Atenach wstęp na Agorę mieli tylko świadomi obywatele. Intruzom groziła kara śmierci. Dzisiaj dzięki mediom na placu powstał cyrk z wstępem wolnym dla wszystkich oprócz świadomych obywateli, którzy jako rasa na wymarciu interesują się już tylko kanałami telewizyjnymi nadającymi po drugiej w nocy.
Myślę jednak, że właściciele mediów-establishment nie pozwolą Trumpowi zostać prezydentem. Zobaczymy.
Wyszedłem na trening. Zimno i ponuro, wiatr gwiżdże w słuchawkach.
Środa 1 czerwca
W serbskim Blicu piszą, że w Tibilisi grupa napastników uzbrojonych w kiełbasy napadła na wegańską restaurację. Fck.
W przypadku spisku – zdrady jest rzeczą fizjologicznie uzasadnioną, że o narysowanej na naszych plecach tarczy dowiadujemy się jako ostatni.
Czwartek 2 czerwca zimno i pochmurno
Od rana dłubię drobnostki. Po lunchu drzemka, po drzemce ściemka – leń opanował i wychodzić nie chce. Zaraz spróbuję pogonić drania.
Sobota 4 czerwca nie wiadomo jak, bo przez żaluzję w ,, pudełku od zapałek”, które służy za living room. Ważne, że ptaki śpiewają.
Niemiecki parlament potępił masakrę Ormian wspominając przy tym o milczącej postawie Niemiec w tamtym czasie, zapominając dodać, że to milczenie było conajmniej dwuznaczne a Berlin otwarcie nawoływał Młodych Turków do rozwiązania ,,kwestii armeńskiej”.Balakian pisze o tym spokojnie bez emfazy i ukrytej agendy (książka powstała przed drugą wojną) . Podobnie jak o tym, że Ormianie nie mogli liczyć na pomoc czy schronienie ze strony Niemców mieszkających w tamtych czasach w Turcji.
Niedziela 5 czerwca ciepło zgodnie z obietnicą
Dzisiaj w Paryżu Djoković gra finał.
Poniedziałek 6 czerwca
Novak wygrał Paryż.
Ojcowie Xi Jinpinga i Ai Weiwei znali się i lubili.
7 czerwca to ładna data. Ma w sobie coś z zakończenia roku w podstawówce.
Czwartek 9 czerwca słońce zamiast chmur. Błękitnie aż dziwnie.
Skrót dwuliterowy daje za dużo swobody i personalizuje bez potrzeby. Poczwórny rozwleka wbrew własnej istocie i jest trudny do zapamiętania.
Potrójny natomiast jak w sam raz. Strzela się nim z gęby jak z mauzera. Bam, bam, bam i wiadomo (lub nie) o co chodzi.
Większość profesji ma kilka takich salw w kaburze – dla potwierdzenia siebie i sprawdzenia drugich.
Sobota 11 czerwca na tarasie pod samolotami.
Dzisiaj nasz dzień. Lądują nad nami.
Niedziela 12 czerwca i pada.
Poniedziałek trzynastego
,,Zastosowanie elektrowstrząsów w zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym może wyzwolić epizod manii, jednak stosuje się je w leczeniu przeciwmaniakalnym, a ich skuteczność jest wyższa od litu. Około 80% chorych po zastosowaniu elektrowstrząsów uzyskuje znaczną poprawę.” – to tyle na temat melancholii. Potraktowana prądem znika.
Ataturk zmienił alfabet pod wpływem Sowietów. Podobnie Mao dwadzieścia lat później.Wyśmiewanie Stalina jako ,,językoznawcy” nie najlepiej świadczy o rechoczących. Kemal przewidział też klęskę hitlera, Mussoliniego i zwycięstwo Stalina, którego uważał za najwybitniejszego polityka realistę swoich czasów- wszystko to na początku lat trzydziestych.
Wtorek 14 czerwca, trochę słońca przed chwilą.
Zdjęcie bałkańskich znajomych z audiencji u królowej. B. został ambasadorem w Londynie.
Środa ze słońcem 15 czerwca
Z dzisiejszej SCMP(którą kupił Jack Ma, na początek zwalniając czytelników z płacenia abonamentu. Pozostaje mieć nadzieję, że zachowa niezależność tej gazety i nie zwolni nas z jej czytania):
,,A commentary by the official Guangming Daily said that between 2003 and 2012 – when Hu Jintao was president – at least 68 officials killed themselves. That number was surpassed in the first two years of President Xi Jinping’s administration, with at least 77 officials committing suicide.
……Through committing suicide, guilty officials who have amassed an illegal fortune would be able to shield their families from scrutiny.”
Czwartek przez chmury 16 czerwca
Skończyłem Ataturka, zacząłem J.R Casha, dawszy mu uprzednio dwustronicową szansę. Zaciekawił i wciągnął. Wyjaśnia więcej niż film, który ze swej definicji nie ma tłumaczyć a tylko epatować emocją, dźwiękiem i obrazem. Dlatego są filmy, które można oglądać po kilkadziesiąt razy. Jak Dom Zły Smarzowskiego na ten przykład. Cash uważał, że fakty nie powinny psuć prawdziwie dobrych historii. W pełni się z nim zgadzam.
Piątek wiadomo, pada. 17 czerwca
Wczoraj była burza. Schowałem się w drodze powrotnej z basenu do pubu. I dobrze. Piorun rozłupał drzewo na mojej ulicy. Wielkie wydarzenie na Cowley Road. Policja, pogięty dach auta i sąsiedzi.
Potem było jak u Hitchcocka. Polska grała z Niemcami. Grała dobrze i zremisowała.
Wolna sobota osiemnastego
Cytat z wywiadu z jedną ze zwolenniczek Trumpa:
,,..Ja nie jestem żadnym liberałem ani wegetarianinem ..” I śmieszno i straszno.
Poniedziałek jak z cebra. Cały 20 czerwca.
Zimno.
Novak już trenuje nieopodal na Wimbledonie.
Od wczoraj wyraźny spadek formy(u mnie nie u Djokovica). Nie trenuję od piątku to pewnie dlatego (pocieszam się).
Wtorek na tarasie. Słońce odbija się w ekranie i nagrzewa klawiaturę.
Dzisiaj Polska gra z Ukrainą.
Nastrój dalej mętnawy z widokami na poprawę.
Z książki J. Casha:
,,Moving is the closest thing to being free“. Billy J. Shaver.
Środa 22 czerwca
Fragment z ,,Upping Your Ziggy: How David Bowie Faced His Childhood Demons and How You Can Face Yours by Oliver James”
,,For all of us, it is valuable to write down a list of our different personas and give them names. At a deep level, many of them are developed as a result of the mixture of love and maltreatment that all of us experience in our families. Using that self-awareness, you can watch the different personas coming out to play. Where they are problematic, you can make a conscious choice to be someone else, someone better. This applies even to the most distressed of us.”
I jeszcze:
,,There are many ways for us to take charge of our personas, be it simply by self-reflection, with the help of friends, by writing novels or creating art, or through therapy. We simply need to get a dialogue going between our different parts.
If most exceptional achievement derives from childhood adversity, so does nearly all mental illness. Bowie’s half-brother passed through the door marked Madness. Bowie opened it, took a good look around and then passed through to the adjoining one, marked Artistic Self-Expression. It was his conscious use of personas that enabled him to make that choice.”
Czwartek co przeplata. Wieczór. Słońce i deszcz jednocześnie. 23 czerwca.
Zacząłem oglądać Syna Saula. Tylko trochę. Nadal nie jestem gotów na powtórkę.
Piątek w słońcu, ale już nie w Unii. 24 czerwca
Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem. Teraz będą się głowić co dalej. Europa musi się przygotować na następne referenda. Jeśli jej to nie wzmocni, to ją zabije. I kolejna wojna gotowa. Szkoda, bo jest naprawdę przyjemnie.
Sobota 25 czerwca
Za pozostaniem UK w EU głosowało ok.75% młodych ludzi i ponad połowa w wieku średnim. Trochę to nie fair szczególnie wobec młodych, że o ich losie decydują głosy starych i słabo wykształconych. Urok demokracji. Na psa urok dodajmy.
Poniedziałek 27 czerwca, samoloty w ogrodzie.
Polska wygrała w karnych ze Szwajcarią.
Wtorek 28.6, dalej samoloty.
Islandia wygrała z Anglią i to jest wieść.
Agresja wobec imigrantów. Moja urojona żydowska część zaczyna odżywać. Ciekawe doświadczenie.
Środa 29 czerwca
Zamach na lotnisku w Istambule. Wielu zabitych..
Czwartek 30 czerwca
Z dzisiejszego Guardiana o opuszczeniu przez U.K Europy:
,,… A legal power of a public authority, such as the government, may affect the legal situation of very many people. For this reason, the courts are particularly firm in keeping public authorities within the limits of their powers. UK withdrawal from the EU would affect the legal situation of every person in the UK, and the legal situation of many other people elsewhere…”
I jeszcze o reakcji Pekinu na Brexit:
“I think their initial reaction [to Brexit] was: ‘Fuck!’” said one longstanding observer of the political scene in China’s capital.”
Piątek zimny jak na pierwszy lipca przystało
Timothy Garton Ash:
,,Brexit is a nightmare from which we are trying to awake. What a weird week this has been. On trips to the Netherlands and Portugal, where I am now, continental friends hug me as if there has been a tragic death in the family. A longtime Serbian friend says, “Now you know what it felt like to be us, explaining that not all Serbs think that way … ”
Małe miasto na końcu Nowej Zelandii oferuje dom i pracę dla każdego kto przyjedzie:
,,Locals said they had received the most queries from Syria, Poland, the US and Britain – and many people mentioned Brexit as a reason for wanting to emigrate to the deep south of New Zealand.”
Poniedziałek 4 lipca, rzucili słońce.
Polska przegrała z Portugalią w karnych a Novak odpadł w 3 rundzie sąsiedzkiego Wimbledonu, który przejeżdżałem tego dnia w drodze do IKEA Croydon po podłużny wieszak z szafy. Wieszak podłużny marki ,,Komplement”.
Wieczór z małą wódką. Carl Philipp Emanuel Bach był właśnie w radio. London Bach, żeby go odróżnić od brata Johanna Christiana.
Wtorek 5 lipca. Słońca nawet na kartki. Nie pada.
Lepszy poranek niż ten wczoraj. Kilka prywatnych e-maili i już lepij. Wczorajsza mała wódka też chyba pomogła.
Szopen w radio. Zawsze pomaga.
Wczoraj poddałem się chandrze po południu i przespałem dwie godziny. Pomogło. Druga część dnia była lepsza.
Poniedziałek 11 lipca
Portugalia wygrała z Francją.
Kupiłem wczoraj w książkowym dyskoncie na Chiswick ,,Life in Victorian Britain” Patersona z tym co zawsze najciekawsze : co jedli, jak mieszkali, co robili z bolącymi zębami.
Cytat z młodego Churchila, o tym że sztuka epistolarna zeszła na psy od kiedy list z jednego końca Anglii na drugi może dojść dosłownie w kilka godzin…
Te sztywne i ponure twarze na ówczesnych fotografiach, to konieczność spowodowana kilkuminutową nieruchomością przed obiektywem.
Chyba mnie rozpoznają w księgarni, bo dostałem schowaną przed innymi zakładkę, o którą zawsze proszę.
Chciałem dzisiaj zacząć dzień wcześniej od pisania lub fizkultury. Chciałem.
Wieczorne piwo w Hammersmith. Plac z dużym bimem. Można obejrzeć na żywo Wimbledon i operę Verdiego. Ciekawa animacja miejskiego lata.
Wtorek 12 lipca w pociągu z Barnes do Waterloo St.
Obok mnie para młodych Anglików. Głośni. On z nogą na nodze w stronę mojego kolana. Założyłem słuchawki. Widać, że się kochają.
Dobre obyczaje i poczucie humoru to niezbędnik trudnych czasów.
Wagon metra Norther Line z Waterloo do Edgware. Bach w uszach, laptop na kolanach, okulary na nosie.
Czuję się dobrze w Londynie, to piękne i różnorodne miasto jednak mając do wyboru wyjazd do Senegalu albo północnego Iraku zastanawiałbym się tylko przez krótką chwilę nad tym czy aby dobrze odczytałem propozycję.
,,I’m wanderer “- usłyszałem to wczoraj w serialu o wikingach. Tak to już bywa. Ktoś koczownik, a ktoś osadnik.
Piątek nie taki jak go malują 15 lipca
Wczoraj tragedia w Nicei. Kolejna i nieostatnia niestety.
Poniedziałek 18 lipca i upał w Londynie.
Ma być prawie 30 stopni w cieniu. To mi uświadamia jak ważnym jest dla ogólnej kondycji mieszkanie w słonecznych krajach.
Wtorek 19 lipca. Bezchmurne niebo, że aż strach bierze.
Środa 20 lipca. Wczoraj był prawdziwy upał bez jednej chmury na górze.
Dzisiaj już jak zawsze.
Za płotem słyszę co rano chińskich sąsiadów i rosyjskich przechodniów. Pod warunkiem oczywiście, że mi samolot nie lata nad głową. Wtedy nie słychać nic.
Wypadało odpisać na liczne e-maile z Warszawy:
,,Erdogan zafundował nam w środku kanikuły bardzo ciekawe widowisko ze scenariuszem samograjem i trudnym do przewidzenia finałem.
Wygląda na to, że sam pożar Reichstagu nie zaspakaja żywotnych potrzeb autora a Fetullah Gulen w roli Georgi Dymitrowa jest tylko halabardnikiem w scenach z mediami oraz amerykańskimi obrońcami demokracji.
Eksport heroiny z Afganistanu oraz rurociąg przyjaźni ISIS nie są powodami do dumy dla kandydata do roli Sulejmana Wspaniałego i dlatego świadków wypada jak najszybciej usunąć.
Upadek Iraku, Syrii a teraz bandytów z Lewantu, dobicie targu z EU, zamach w Stambule i pojednanie z carem, wszystko to potwierdza słuszność założeń Erdogana, że nadszedł odpowiedni czas na porządki w domu.To także doskonały moment aby wyciągnąć Abdullaha Ocallana z puszki i pokazać postępową twarz Ankary poprzez jaką taką autonomię Kurdów .
Myślę jednak, że to przedstawienie może się źle skończyć dla Erdogana.
Kemal Pasza Ataturk nałogowo grał w karty, pił alkohol i uganiał się za kobietami.. Był przy tym wybitnym mężem stanu.
Były piłkarz amatorski Recep Erdogan jest mężem Emine Erdogan i właścicielem dziwacznej kolekcji strojów blaszanych z czasów Otomańskich.
Innymi słowy, nie tyle scena za duża co aktor cherlawy.
Ciąg dalszy chyba nastąpi.”
Sobota 23 lipca. Samoloty.
Zamach w Monachium.Chyba po raz pierwszy anty-ISIS. Relacja mieszkającego tam Bośniaka:
,,Novinar iz Mravice kod Prnjavora, koji je dugoživeo u Banjaluci, dodaje da se u vazduhu osećaju strah i panika, ali da je toj atmosferi uglavnom podleglo domicilno stanovništvo.
– Posebnosu “švabe” s**bane skroz, naši su se valjda navikli – procenjuje Kebić.”
Wczoraj w Palladium na koncercie Sugar Man Rodrigueza, który w kulturze współczesnej zatrzymał słońce i poruszył ziemię. Duże przeżycie.
Artykuł w Wyborczej o kalekiej kobiecie z Łodzi. Bita przez męża, tak jak jej matka-samobójczyni, która w pozycji klęczącej powiesiła się na cienkiej żyłce do rozwieszania prania. Klęcząca kobieta wisielec, pomnik, pieta … Jej córka urodziła syna i to przywróciło jej wolę życia.
Niedziela 24 dalszy ciąg Bitwy o Londyn. Dzisiaj nalot dywanowy od rana.
Wyszło szydło z gówna:
,,Donald Trump has claimed that the European Union was created to “beat the United States when it comes to making money” in an interview with NBC News.”
Mężobójczyni Gucci:
,,Sentenced to 26 years on appeal, Reggiani was required to find a job as a condition of her parole. She turned down her first offer of release in 2011, according to the Italian press, because the very idea of working horrified her. “I’ve never worked in my life and I don’t intend to start now,” she told her lawyer.”
Środa 27 lipca Bitwa o Londyn od świtu.
Wstaję wcześnie i piszę.
Wierchuszka Wyborczej poskarżyła się na Polskę byłemu dziennikarzowi NYT. Nie sprawdzili, że pracuje teraz dla Russia Today. Polska bastionem faszyzmu itp.
29 lipca piątek
Wczoraj spacer nad Tamizą a w uszach wzruszający wywiad BBC na temat wiolonczeli z dyrygentem bagdadzkiej filharmonii, wiolonczelistą Karimem Wasfi i Anitą Lasker, która dzięki tejże wiolonczeli przeżyła Auschwitz. Rejestry tego instrumentu są zbliżone do skali ludzkiego głosu. Gra się na nim siedząc wygodnie co buduje harmonię tak muzyczną jak uniwersalną.
Jutro rano lecę do Las Vegas i Chicago.
Poniedziałek 1 sierpnia
Krótki i płytki sen. Przeżywam wyjazd. Ale tak jak kiedyś wystarczy chyba będzie tylko wyjść z domu za pierwszy róg ulicy. Zobaczymy.
Lecę z London City Airport przez Zurych.
Już w samolocie nad południową Anglią.
Przelecieliśmy nad Grenlandią. Ameryka.
Będę szedł z lotniska do motelu America Best Values Inn na piechotę z walizką na kółkach. Pół godziny, mila i pół.
Udało mi się pisać w samolocie z Londynu.
Ten poniedziałek potrwa za dwa. Sprawy w Chinach, sen w Londynie plus osiem godzin różnicy w Vegas. Podwójny dzień. Przylecę około 17. W Londynie będzie już 1 w nocy a w Szanghaju 8 wtorkowego rana.
Spróbuję jeszcze popisać.
Wtorek 2 sierpnia Las Vegas
Słoneczny poranek. Śniadanie w 24/7 barze przy motelu. Big breakfast ze wszystkim co amerykańskie. Muszę iść kilka bloków dalej kupić buty o ósmej i znaleźć fryzjera. Słońce, błękitne niebo i amerykańskie oldies w głośnikach.
Środa 3 sierpnia
Śniadanie w Coco bar przy East Tropicana Avenue. Piosenka z Crime Story. Pierwszy raz usłyszana w belgradzkiej telewizji odbieranej mimo zakłóceń w Rumunii Caucescu, a dokładnie w bloku naprzeciw koszar przy Calea Lipova w Timisoarze. Teraz wysłuchana akuratnie i na miejscu do niej należącym.
Wczorajsze jutro czyli zdziś. Zdziś to wszystko co wydawało się lepsze i inne a okazuje się takie jak zawsze.
Po południu w barze porannym przy butelce budweisera za 2 dolary (spodziewałem się 5).
4 sierpnia, w nocy burza nad doliną.
Rześki poranek i chmury.
Nie pisałem przez ostatnie dwa dni. Nie było jak.
Lot do Chicago ma 3 godziny spóźnienia.
Kilka miłych i wesołych konwersacji z przygodnie spotkanymi ludźmi. To amerykańska wyjątkowość: ludzie. Dodają otuchy, podnoszą nastrój.
Lecimy nad księżycową Nevadą. Obok mnie starsza pani z matką. Rozmawiają eleganckim węgierskim. Odświeżam wydawałoby się dawno już zapomniane słowa.
Kapitan obiecał, że początek podróży będzie ,,bumpy”. Dotrzymał słowa.
Spróbuję popisać.
Sobota 6 sierpnia. Błękitne niebo Oregonu i słońce tak ostre jak tylko potrafi być w pobliżu Pacyfiku (w Tokio po drugiej stronie też tak świeci).
Środa 10 sierpnia lotnisko w Zurychu
Cały dzień na lotnisku w Zurichu- nie chce mi się jechać do miasta. Jestem po drugiej nieprzespanej nocy.
Centrum Chicago piękne. Na lotnisku miła niespodzianka. Wpuścili mnie z moją archiwalną kartą Miles and More do business lounge. Zjadłem dobrą kolację, którą popiłem dobrym winem. Pomogło.
Czwartek 11 sierpnia
W wieczornym metrze z City Airport na przystanku Canary Wharf bankierski fajrant. Wszyscy podobni do siebie. Zmęczeni, wkurwieni i z pozdejmowanymi krawatami. Widać każdy ma swoje powody. Zmieniłem trasę i pojechałem przez Waterloo pociągiem do Barnes Bridge. Słoneczny wieczór.
Piątek czwarta trzydzieści rano. American jet lag w całej krasie.
Poza tym w miarę spokojnie i rzeczowo. Wczoraj pracowałem pilnie pół dnia.
Z dzisiejszego Guardiana:
,,She was born during the reign of James I, was a youngster when René Descartes set out his rules of thought and the great fire of London raged, saw out her adolescent years as George II ascended the throne, reached adulthood around the time that the American revolution kicked off, and lived through two world wars. Living to an estimated age of nearly 400 years, a female Greenland shark has set a new record for longevity, scientists have revealed.”
Wtorek 16 sierpnia, trzecia w nocy
Na lotnisko wiózł Jerry, zredukowany bankier z City. 50 lat, 50 tysięcy GBP rocznie. Teraz jak sam powiedział pracuje za 25% tej sumy dwa razy więcej.
Piątek 19 sierpnia, Okęcie.
Czekam na spóźniony lot do Belgradu.
Idę się napić i zapalić. Za chwilę… Nie pisałem nic przez ostatnich dni kilkanaście. Ciągła podróż, stan dla mnie właściwy i wskazany. Walizka prawie ta sama na zewnątrz i w środku co w Las Vegas.
Dwie godziny spóźnienia.
Sobota 20 sierpnia
Słoneczne i belgradzkie popołudnie w kafejce przy Strahinica Bana. Piękne kobiety wokół.
W Belgradzie schwytano po całodniowym pościgu kryminalistę, który strzelał do przypadkowych aut i przechodniów. Strzelał na osiedlu nad Sawą, kilka godzin po tym jak tamtędy w drodze absolutnego wyjątku przeszedłem spacerowym krokiem. Białe spodnie i granatowa koszula od Ralpha L., wielki i dostojny cel.
Poniedziałek 29 sierpnia
Ostatnia (ta) niedziela tego lata nad Świdrem. Jak wiele lat temu na koloniach letnich w Otwocku i jak w dziennikach Czerniakowa.
Poniedziałek 5 września
Mylą mi się klucze w plecaku. Szanghaj, Londyn, Belgrad, Olsztyn- za dużo mieszkań, za dużo kluczy.
Poniedziałek 12 września Londyn
Zmarł Krzysztof Miller, fotoreporter Wyborczej. Miałem go przeprowadzić w 1989 roku przemytniczym szlakiem do ogarniętej rewolucją Rumunii. Jego i jakąś dziennikarkę. Pamiętam ten telefon z Wyborczej. To był moment, kiedy wiedziałem, że decyduję o swoim życiu. Gdybym pojechał to pewnie zostałbym dziennikarzem od wojen i biedy. Szkoda mi było świątecznej atmosfery, bycia z rodziną. Oprócz tego nie chciałem ginąć za nieswoją rewolucję.
Jutro moje 49 urodziny.
Novak przegrał z Vavrinką.
Czytam znowu urywki dzienników Gombrowicza. Próbuję się przekonać.
14 września upały w Londynie
Pisałem od rana. Skończyłem rozdział. Przeczytałem kilka poprzednich.
Udaje mi się nie myśleć o jutrze. Pogadanka o stoikach pomogła na czas jakiś.
15 września, czwartek przed burzą
Kolejny spacer Barnes-Hammersmith- Barnes. Prawie 9 kilometrów. Nieźle.
Nastrój dobry bez powodu. Zobojętniałem na większość nieprzyjemności. Żyje mi się ot tak po prostu. Zaczynam dostrzegać kobiety i nawzajem.
Piątek 16 września, w końcu leje jak z cebra
O aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie (Waltz powinna już dawno zostać zwolniona z funkcji po tym jak do nowoczesnego pociągu lotnisko -centrum wpuściła chamskie brygady kanarów miast ustawić bramki):
“Jolanta Brzeska postąpiła jednak inaczej. Zaczęła bronić swoich praw i angażować się w powstające ruchy lokatorskie. Trwało to cztery lata. W roku 2011 jej spalone zwłoki znaleziono w Lesie Kabackim. Początkowo policja przychylała się do hipotezy o samobójstwie. Ostatecznie śledczy stwierdzili morderstwo. Ale winnych nigdy nie wskazano.
Na sprawę Jolanty Brzeskiej można oczywiście patrzeć jak na jednostkową tragedię. Dla działaczy lokatorskich, ruchów miejskich i sporej części opinii publicznej był to jednak symbol wielkiej niesprawiedliwości, która się dokonała w Polsce w ostatnich 15 latach. I to nie gdzieś na głębokiej prowincji, z dala od radaru opinii publicznej. Tylko przeciwnie, w największej polskiej metropolii w samym środku okresu uchodzącego za złote lata III RP.”
Przed zaśnięciem przyszedł mi do głowy pomysł na finał powieści. Muzyczny i wielowątkowy. Aż podskoczyłem w łóżku.
Sobota 17 września
Rocznica napaści Sowietów, urodziny Neszy. Wysłałem życzenia, tym razem na Whatsup.
Włączone dwie nocne lampki na komodzie pod oknem. Astrud Gilbert z komputera.
Wtorek 4 października
Naszkicowałem na kartce finałową scenę powieści. Z Enrico Caruso i Stalinem śpiewającymi La Donna e’ Mobile. Żadnych dialogów, tylko obrazy.
Środa 5 października
Rano w wannie przeczytałem małą książkę z cytatami z Lincolna, przerzuciwszy te dotyczące polityki, Ameryki i religii.Kupione w dyskoncie w Chiswick.
Niedziela 9 października
Dzisiaj jest piękny dzień. Wysoko na pogodnym niebie fruwają samoloty jak jaskółki zapowiadając dobry dzień. Białe kreski przecinają błękit.
Sobota 15 października
Łódź ma wprowadzić jako pierwsza w Polsce automatyczne samochody. W końcu będą same chodzić. Na początek po Piotrkowskiej, a jakże…
Niedziela 16 października
Byłem na Requiem Mozarta w St.Martin, przy Trafalgar Sq.
Poniedziałek 24 października
Wstałem o 5. Sztuką przed świtem zainspirował mnie jako pierwszy Krzyś G. wstający przed nami (i przed piątą) w klasztorze, żeby móc do mszy o szóstej poćwiczyć na organach. Pamiętam, jak grał mi fugi Bacha w kaplicy. Do wstawania pod koniec nocy miałem jednak skłonności już w podstawówce. Z powodu tremy wybierałem jako lektor czytania na pierwszej niedzielnej mszy o szóstej trzydzieści. Ostróda była wtedy martwa jak Księżyc, słychać było tylko stukot moich butów o trotuar, stukot tak głośny, że pod blokiem stąpałem na palcach.
Proces młodego angielskiego bankiera w Hong Kongu. Zaszlachtował w swoim mieszkaniu dwie dziewczyny z Indonezji. Pieniądze, narkotyki, sex..Nie przyznaje się do morderstwa z premedytacją. Werdykt w połowie listopada. Z ławy przysięgłych wyłączeni ci ,,co nawet w horrorach nie oglądają krwawych scen”. I jedna housewife z niezbyt dobrym angielskim.
Próbując wcisnąć ,,ą” zaznaczyłem i usunąłem wszystkie zapiski od początku roku. Śmierć kliniczna z zaskoczenia. Na szczęście ,,word” ma antidotum na źle wciśnięte ,,ą”.
Wtorek 25 października
Wstałem o piątej. To chyba jednak moja naturalna pora. Dla jednych w nocy dla innych nad ranem. Dla mnie akurat. Tylko oczy szczypią trochę.
Poniedziałek 31 października
Piąta rano.
Czas zimowy. Godzina dalej do Chin. Wczoraj jesienna niedziela. Cała we mgle. Bez wiatru i samolotów. Pod wieczór słońce w kolorze świtu.
Wtorek 1 listopada
Rozmowa Lisa z Adamem Michnikiem. Rutyna i samozadowolenie. Szkoda (z powodu Michnika).
Wstałem o szóstej. Nie mogę się ,,rozpisać”. Wczoraj natrafiłem w sieci na rosyjski film o ostatnich miesiącach Romanowów. Scena rozstrzelania w piwnicy jak w produkcyjniaku z lat 30-tych. Silne światło, dziewczęta z obciętym włosami(wtedy miały już długie) – pewnie dla taniego efektu albo z niedbalstwa producentów filmu.
Z BBC w trakcie prasowania pościeli:
The Art of Dying Well. The Church is trying to promote the idea that the ideal death should be relaxed and intimate.
Według rozmówczyni trzy pokolenia Anglików straciło kontakt ze śmiercią poprzez wyprowadzenie jej z domów do szpitali.
Środa 2 listopada
Piszę rozdział ,,egzekucyjny”. Trochę obciąża głowę wizualizowanie szczegółów.
Czy Chrystus, aby napewno wyleczył Piłata z migreny? Pewnie nie, ale czy to ważne?
,,Monday mornin’ feels so bad
Ev’rybody seems to nag me
Comin’ Tuesday I feel better
Even my old man looks good
Wed’sday just don’t go
Thursday goes too slow
I’ve got Friday on my mind
…Today I might be mad, tomorrow I’ll be glad
‘Cause I’ll have Friday on my mind”
Piątek zawsze w swojej głowie mieć.
Piątek też ,listopad okolice szóstej
Zacząłem oglądać rosyjskiego Rasputina. Film w miarę strawny. Scena rozstrzelania Romanowów bliższa prawdzie- za dużo świateł, strażnicy za trzeźwi. Jurovski z tym ,,czymś” na twarzy.
Niedziela 6 listopada
Reklamy źródłem poczucia samotności. Brak poczucia przynależności do jakiejkolwiek liczącej się grupy docelowej.
Za oknem rzucili słońce. Listopadowe, niedzielne, poranne. Chyba nawet gruchają gołębie.. Nie, to samolot..
Wieczorami oglądam filmy po rosyjsku. Odświeżam język.
Słucham Radia Praha Classic. Też odświeżam język i zazdroszczę Czechom bardzo życiowo przydatnej wybiórczości w doborze doświadczeń. Trochę za dużo i za ładnie mówią, ciężko się skupić na pisaniu.
Utknąłem w połowie rozdziału na półtora dnia. Muszą sobie dzisiaj z tym poradzić.
Środa 9 listopada
Świat według Trumpa. Drugie w ostatnich stu latach zwycięstwo abstynenta z dziwną grzywką. Miejmy nadzieję, że na tym podobieństw koniec.
Czwartek 10 listopada
W History Hour kilka minut o Octavio Paz.
Piątek 11 listopada
Zmarł Leonard Cohen.
Środa nad ranem 16 listopada
Po sąsiedzku mam ambasadę Kostaryki a w niej ukrywającego się Assange.
Naszkicowałem XXIX rozdział. Pozostaje napisać.
Po północy słuchałem opery Salleriego na BBC 3. Dobra, bardzo dobra. Film Formana pod tym względem niesprawiedliwy i opaczny jak wszystko co teraz ma więcej niż jednego odbiorcę.
Na World Service wywiady z amerykańskimi heroinistami.
19 godzin później:
Po intensywnym treningu. W biegu z Czajkowskim w uszach(przyszedł, przybiegł mi pomysł do książki). Przedtem Vivaldi w siłowni. Nie pierwszy to raz podobnie jak Handel i Bach. Kto powiedział, że w sporcie pomaga tylko 70’s disco?
Sobota 19 listopada późne popołudnie
Cisza właściwa tej porze dnia i tygodnia za oknem i w środku.
Nie czytam, nie piszę, jeno dyszę.
Czternastoletnia dziewczynka wygrała pośmiertnie prawo zamrożenia jej ciała do czasu, kiedy ludzkość odkryje lekarstwo na raka.
Trump został prezydentem a Dylan noblistą. Szkoda, że nie na odwrót.
Poniedziałek 21 listopada i pada.
Pada deszcz z nastrojem. Mrok iście ostródzki. Trzeba zmusić ciało do treningu, duszy będzie wtedy lżej.
Czuję się jak ten dzień. Południe Londynu zagrożone powodzią. Wegetacja, bylejakość. Szczęście, że nie ma w domu wódki tylko wino. Nie pokrzepi, nie zaszkodzi.
Oglądam w łóżku ,,This must be the place”. Od dawna potrzebuję zobaczyć ten film po raz drugi. Piosenka Davida Byrne z dziewczyną na huśtawce – mieszkaniu nie opuszcza głowy od kilku lat.
Wtorek 22 list.
W BBC kilka nocy przed raport o powodzi fałszywych informacji w serwisach internetowych. Przełączyłem ze zniecierpliwieniem. Fałszywa informacja to oksymoron. Nie jest zadaniem informacji przekazywanie prawdy, która zdarza się czasem być jej produktem ubocznym, odpryskiem dostrzegalnym tylko dla uważnych. Zadaniem informacji jest po pierwsze i ostatnie zaspokajać głód samej siebie, przybierając kształt i treść stosownie do wymagań konsumenta. Dzięki internetowi ponownie udało się zgromadzić ludzi na jarmarkach, gdzie skład i oczekiwania publiczności są łatwe do przewidzenia. Dla większości samo wystawienie głowy przez okno w gwar i bełkot ulicy z nawiązką zaspakaja głód informacji, prawdy i interakcji z innymi. Inni potrzebują więcej i wyrafinowaniej nie podejrzewając siebie przy tym o jakiekolwiek związki z tępym gapiostwem stojących koło szubienicy lub księdza na procesji.
24 listopada początek nocy
Udało mi się trochę popisać wczoraj między północą a drugą rano. Dzisiaj nijak nie mogę z siebie słowa jednego wycisnąć.
Zacząłem zbierać materiały do YU. Już się cieszę na pisanie tej powieści.
Rozmarzyłem się wczoraj o dziesięciu dniach lutego nad Bałtykiem w tanim hotelu. Pisanie, spacery, spokój. Może jakaś mała wódka w nagrodę za rezultaty. Bałtyk poza sezonem, zachmurzone niebo i wiatr od morza- magia najczystsza.
Z czwartku na piątek 25 listopada
Piątek wieczorem po śniadaniu.
Śniła mi się Hillary Clinton. W łóżku. Straszne. Nie przyśnił mi się Freud, jego szczęście, bo bym go opierdolił.
Stukam dalej. Już sobota 26 listopada.
Przełożyłem dla Neszy mój sen z Hillary. Po serbsku brzmi śmieszniej.
Sobotni wieczór.
Zmarł Fidel Castro, ostatni macho rewolucji.
Już czwartek 1 grudnia
W autobusach czytam The Diary of Mary Berg, właścicielki amerykańskiego paszportu w warszawskim getcie. Jesienią 1942 obserwuje z okna swojej celi dla internowanych cudzoziemców pracującego w getcie Szpilmana.
Wstałem. Jeszcze czwartek.
Wchodzący w wiek średni mężczyzna musi nauczyć się ostrożności, bo śmieszność czyha nań na każdym kroku.
Przeczytałem notatki z gazet do ,,Chin”. Mniej tego niż się spodziewałem. Na szczęście w głowie nadal dużo własnych zdjęć.
Potemsiłjużtylkonafilm– określenie umonosłowione, którego główną właściwością jest bezczasownikowość oraz akcent na trzecią sylabę od końca. Jeśli współczesny hebrajski może się obyć bez samogłosek, to tym bardziej polszczyzna wyrzekłszy się spacji ma prawo do wzięcia za pysk słowną bandę w jedno nowe wyrażenie.
Już sobota 3 grudnia
Jakaś rozhisteryzowana sąsiadka okleiła całą okolicę kolorowymi plakatami ze zdjęciem swojego zaginionego kota z zaznaczeniem, że łatwo go rozpoznać, bo ma tylko trzy nogi. Ilekroć przechodzę obok tych plakatów mam pokusę dopisać:,,Już tylko dwie….”
6 rano.
Zamarzył mi się wieczorny spacer latem z żółtymi lampami ulic na tle jasnego jeszcze nieba.
18 wieczorem.
Praca w nocy ma oczywiście swój element romantyczny, dający spokój wynikający z samotności, ciszy i alienacji.
Nocne audycje radiowe są nagrodą za wampirzy tryb życia. Polska jedynka, brytyjskie trójka i czwórka.
W autobusie czytam pierwszą połowę Mary Berg, którą zarozumiale przeskoczyłem uważając, że na temat getta do Umschlagplatzu wiem wszystko albo prawie wszystko. Oczywiście zarozumiałość szkodzi nawet w małych dawkach. Punkt widzenia nastolatki z dobrego domu jest zupełnie inny a przez to świeży i w wielu miejscach pasjonujący. Dziennik jest pisany nieregularnie z przerwami czasem miesięcznymi. Młodość autorki nawet w tak ciężkich warunkach jest silniejsza od potrzeby regularnego zapisywania dni. Wszystko jeszcze przed nią.
Dzięki niej natrafiłem na ciekawą postać, o której internet milczy, co jest dowodem na potrzebę dalszego udoskonalania przynajmniej Wikipedii. Mickey Munstuck postać się nazywa. Jeden z wunderkinds Hollywood lat trzydziestych. Ojciec chcąc przedłużyć jego karierę zaordynował mu coś co sprawiło, że chłopak nie rósł. Nie pomogło to jednak. Mundstuck już jako karzeł i Żyd wrócił do Niemiec w 1933. Jego ojciec zginął w Dachau a on sam został deportowany z Niemiec do warszawskiego getta gdzie, żeby się utrzymać nauczał angielskiego. Dziwne, że nie można nic znaleźć. W przypadku Hollywood nie tyle chodzi przecież o sztukę co o księgowość.
Wszystko co znalazłem na stronie warszawa.getto.pl. Niewiele tego, data urodzin tylko:
,,Płeć M
Imię Mickey
Nazwisko Mundstuck
Ur. (data opisowa) 1917
Życiorys Pochodził z Lipska. Cudowne dziecko Hollywood. Ponieważ zaczął rosnąć, jego ojciec zdecydował się poddać go operacji hamującej wzrost. Na skutek operacji pozostał karłem. Mimo to jego kariera zakończyła się. Powrócił z ojcem do Niemiec w 1933r. Ojciec zmarł w Dachau. Mickey został deportowany do Warszawy w 1940r. W getcie utrzymywał się ucząc angielskiego.
Instytucje młodzież
Źródło Mary Berg “Dziennik z getta warszawskiego”
Komentarz do źródła Berg, Mary
Dziennik z getta warszawskiego
Strony [s.54]”
Czyli miał wtedy 24 lata.
Już niedziela czwartego grudnia.
Spokój i cisza. Piszę trochę.Piszę tyle ile się da.
Wieczór.
Nad ranem sporo pisałem. Samo przyszło.
Kawiarnia ,,Bajka” w małym getcie i plaża obok-kilka leżaków niedaleko ruin zbombardowanej kamienicy. Stroje plażowe obowiązkowe. Pewnie wystarczyło tylko zamknąć oczy.
Między poniedziałkiem i wtorkiem 6 grudnia.
Pomieszał mi się czas nocny z dziennym. Kiepsko się czuję. 6 rano, wstałem po 4. Zastanawiam się co robić. Spać dalej czy iść na trening.
Dobry sen tynfa wart. 2 godziny i zdecydowanie lepiej.
Śmieszna sytuacja w amerykańskim wydaniu Mary Berg, która jesienią 1941 roku opisuje zakłamanie zagranicznych mediów w opisie dogorywającego getta.
Prostytutki zbiorowej świadomości tłumaczą na swoje języki parujące ścierwo podane im przez Goebelsa. Mary szczególnie oburza dziennikarz amerykański. I tu do akcji wkroczył amerykański edytor z uwagą, że dziewczynie napewno coś się pomyliło, że może chodziło o zniemczonego Amerykanina na usługach nazistów, bo przecież Ameryka była w stanie wojny z Niemcami po 7 grudnia. Tak się edytor zapowietrzył, że nie zauważył, iż wpis dotyczy jesieni przed grudniem 1941 roku. Mało tego, kilka stron dalej Mary już w grudniu pisze o nadziei jaką wlało w mieszkańców getta wypowiedzenie wojny przez Waszyngton.
Skrzypek z Lipska zawstydzony pomocą otrzymaną od polskich Żydów. Zawstydzony przez pogardę z jaką oni-Żydzi zachodni odnosili się do wschodnich. Wspomina o tym Hilberg przy okazji procesu Eichmana. W przeciwieństwie do całej reszty sądu prokurator był właśnie ze Wschodu i tak też był traktowany przez swoich kolegów jurystów. Nazwać nacjonalizm niebezpiecznym myślowym skrótem, to założyć istnienie myśli u jego wyznawcy. W większości przypadków nie było i nie ma co skracać, co najwyżej głowę za nim nie jest za późno.
Zaraz poniedziałek 12 grudnia
6 Symfonia Brucknera w King FM. Wczoraj w środku nocy wybudzony ze snu wygłosiłem trzeźwe przemówienie na tematy wszystkie w tym na pomysł sztuki o Mickey Munstucku. Wygłosiłem też laudacje dla Raula Hillberga, który musiał być człowiekiem wyjątkowo pogodnym i o dużym poczuciu humoru, tak mi się przynajmniej wydaje. Był zniesmaczony intelektualnym prostactwem Hannah Arendt w pisaniu o procesie Eichmana.
Zaciąłem się przy XXX rozdziale Cara. W autobusie wpadłem na pomysł, żeby napisać któryś z pozostałych. Może ostatni ze Stalinem…
Wtorek 13 grudnia wieczór
Otwarto dworzec Łódź Fabryczna. Na zdjęciach wygląda imponująco. Nawet jeżeli rzeczywistość odbiega od przekazu to i tak jest to wielkie wydarzenie w życiu miasta, dla którego solidny dworzec kolejowy jest tym czym dla mężczyzny porządny garnitur.
Dzisiaj biegnąc minąłem dwa kwitnące drzewa. I jak tu nie lubić tego miasta.
Zamówiłem trochę książek, w tym kilka o historii Hollywood.
Prawie czwartek 14 grudnia
W autobusie lektura o wiktoriańskiej Anglii. Irytujący w tym przypadku zwyczaj kończenia każdej zaczętej książki. W kolejce biografia Casha.
W komputerze serial ,,Young Pope” Paulo Sorrentino, tego samego który nakręcił This must be a place, Youth, Il divo i Great Beauty -wszystkie obejrzane w ostatnim czasie. Opowieść o papieżu bardzo dobra, mięsista i wolna od schematów. Nieprzewidywalna – jestem po 3 odcinku.
Harrods pięknie oświetlony i ochoinkowany. Miło się zagapić.
Za pięć minut północ, jutro piątek 16 grudnia
Wszyscy są dzisiaj dla mnie mili jakby się zmówili. Chiny, Australia, Belgrad, Anglia zewsząd pozytywna wibracja dla właściciela tychże przeżyć i zapisków.
Friday Night Fever, 17 grudnia
Sześć godzin fortepianu Mozarta na youtube. Sprzyja skupieniu.
Niedziota około północy z 17 na 18 grudnia
W Polsce awantury na Wiejskiej. Z każdej strony te same kwadratowe, zacięte twarze. Pozostaje czekać do pierwszego politycznego zabójstwa. Śpiewał bard, że ,,polityka to w krysztale pomyje”. No cóż w naszych czasach ch.. trafił kryształ, zostały już tylko pomyje.
Co świt na przystanku przed Hyde Parkiem słyszę stukot koni o bruk koszar kawalerii. Dzisiaj wyłoniły się z ciemności i przestąpiły przede mną. Jest coś niezwykle majestatycznego i harmonijnego w widoku koni na początek dnia.
Skończyłem oglądać Young Pope. Jestem pod wrażeniem.
Paolo Sorrentino zaskoczy nas chyba jeszcze niejednym filmem.
Poniedziałek 19 grudnia
Odrobina humoru, żeby nie było za ciężko. Stworzenie żyje głęboko, tam gdzie wzrok nie sięga. Nic dziwnego:
,,Also known as chimaeras, the creatures have tooth plates instead of teeth and a retractable penis on their heads…” – inni mają jednak gorzej.
Środek 21 grudnia
Z pisania pewnie dzisiaj nici.
W Ankarze były policjant zastrzelił ambasadora Rosji. Wszystko nagrane wysokiej jakości kamerami. Upadek zabijanego człowieka jak w filmie. Straszne. Oprócz tego ciężarówka w Berlinie rozjechała świąteczny jarmark. Pościg za terrorystą trwa.
Trzecia nad ranem, drugi akt Fidelia Beethovena w trzecim programie BBC.
Prawie czwartek 23 grudnia
Nic nie piszę. Pomysł lub dwa do sztuki o Mikim.
Koniec powieści na wyciągnięcie. Dwa tygodnie spokoju i względnej samotności załatwiłyby sprawę. Tylko skąd je teraz wziąć?
Czytam Casha, co za ulga po nudnej kobyle o wiktoriańskiej Anglii, która skusiła w księgarni opisem ówczesnego jadłospisu.
Piątek o północy
Dzisiaj na dworcu Hammersmith. Ona i on chyba nietutejsi. Źle ubrani, brzydcy po czterdziestce. Zaniedbani z nadwagą. On nieogolony. Ona ze łzami w oczach całowała go po całej twarzy czule i z pasją. On widząc, że się przyglądam nie zareagował zmieszaniem. Przytulił ją mocniej do siebie. Oboje piękni i niepowtarzalni.
Wtorek 27 grudnia
Czytam Raula Hilberga, także w autobusie do którego wsiadł przed chwilą ortodoksyjny Żyd. Pierwszy raz od kiedy jestem w Londynie. Odczytałem to jako dobry znak od pana Raula. Obecność nieoczekiwanego pasażera uspokoiła mnie, pozwoliła wziąć w karby rozkołatane myśli.
Czwartek północ 29 grudnia
Hilberg pisze o okrucieństwie Niemców jako czymś przewidywalnym, pozbawionym w przeciwieństwie do barbarzyństw chorwackich i rumuńskich polotu. Rzucanie dziećmi przez okno lub walenie nimi o ścianę, ścieżki zdrowia zakończone śmiercią z wycieńczenia – nic w tym nowego ani oryginalnego. Nawet nazwy tortur oklepane(,,uprawianie sportu” -między innymi).
Późno.
Radio Classic Praha na koniec dnia i roku. 98.7MHz FM. Program sylwestrowy. Operetki. Krasna Helena Offenbacha.