Izwiestia kilka już tygodni pohukuje bilansem wyleczeń z wirusa w Rosji. Liczba ozdrowieńców niepokojąco rośnie.
Tomas Venclova w ,,Magnetycznej Północy” wspomina telefon z tejże Izwestii w 1965 roku do jego ojca, litewskiego literata z prośbą o dezaprobatę dla sądzonych właśnie za wydanie swoich rzeczy za granicą dwóch pisarzy rosyjskich, Siniawskiego i Daniela. Stary Venclova grzecznie odmówił tłumacząc, że potępił już kiedyś Pasternaka i bardzo tego żałuje.
100 lat wcześniej bożyszczem prasy patriotycznej w Rosji był niejaki Bezak, energiczny urzędnik, kijowski generał gubernator odpowiedzialny za sprzątanie resztek po powstaniu styczniowym. Od głuchej niepamięci ocalił go autograf w rozkazie zsyłki na Sybir śmiertelnie chorej Polki: „Wypełnić wszystko co do joty “. Skazana była matką Josepha Conrada.
W jednym z ostatnich esejów Conrad, bardziej morski wilk niż pisarz utyskuje na tłumy megalomanów, co to okrążyli glob w komforcie i na skróty. Wszystkiemu był winien Suez Canal, który przeciął drogę na pół.
W małym belgijskim miasteczku, gdzie teraz mieszkam elementem najbardziej witalnym są śmieciarki. Huczne nad ranem i kapryśne. Nie wiadomo, kiedy nadciągną. Przeklinam na czym śmietnik stoi pieprząc się przed określonym dniem łaski dla określonych odpadków przy dzieleniu smrodu na czworo: szklane bez wieczek, organiczne w workach organicznych (po dwóch tygodniach czekania na swój los śmierdzą i muszą całymi rojami), opakowania według jakiegoś skrótu, tektury złożone. Są też śmieci-śmieci normalne, swojskie i do polubienia, ale tych można wystawić tylko jeden pojemnik, dodatkowe trzeba zgłosić z wyprzedzeniem do centrali firmy Suez, tej samej która przekopała kiedyś Egipt.
Tydzień temu tutejszy rząd dał zielone światło burdelom rekomendując żel antybakteryjny, wspólny prysznic przed oraz zmianę prześcieradła po każdym razie. Le Soir podaje, że sprzedaż testów ciążowych w Belgii w trakcie kwarantanny wzrosła o ćwierć.
Kijowska Prawda pisze o śledztwie w fabryce dzieci. To co poprawnie polityczna nowomowa nazywa surogacją macierzyństwa jest maszynką do produkcji pieniędzy i szczęśliwych rodziców z krajów zasyconych. Matkom pozostaje ochłap z prawdopodobną traumą do końca życia w zestawie. Business as usual gdyby nie wirusowa blokada granic. Nie każdego klienta stać było na prywatny samolot. Porzucony towar zaczął płakać całymi salami.
,,Ile jest wart świat okupiony choć jedną łzą dziecka?” – pytał Iwan Karamazow. Najwyraźniej niewiele.