2 grudnia, piątek.
Flandria rześka i we mgle. Czasem mrugnie słońce. Polska przegrała, ale wygrała, bo Saudowie przegrali albo wygrali czy jakoś tak. Zgodnie z danym słowem oglądam następny mecz z Francją, którego zaletą jest fakt, że jeśli przegrają (a wiadomo, że przegrają) to przegrają i tyle.
3 grudnia, sobota.
Pierwsza podróż Julianka samochodem, pierwsza noc w domu i pierwszy poranny Bach. Nie miałem wątpliwości, zagrała Christina Bjorkoe. Na pewno by się ucieszyła, słysząc o tej prapremierze Goldbergowskich Wariacji w Juliankowych uszach. A w ogóle taki pierwszy w życiu Bach, to bardzo ważna przecież rzecz.
Jak donosi rosyjska Meduza moskiewski sąd na Tagance zakazał Nowej Gazecie ukazywać się elektronicznie. Moskiewski sąd na Tagance zapomniał o deszczu i wietrze, też by mógł im zakazać.
4 grudnia, niedziela.
Zegarek stracił sens. Zostało mu jedynie poświadczać materialny status właściciela ręki. Przegrał z telefonem, czego pewnie nigdy się nie spodziewał. Bardzo musiały go śmieszyć takie na przykład usługi budzenia w telefonicznych centralach albo dokładna do dziesiątej części sekundy pocztowa zegarynka. W Ostródzie przy domu towarowym typu bunkier był automat, z którego po wrzuceniu 50 groszy i wykręceniu odpowiedniego numeru można było wysłuchać aktualnie granej na miejscowej poczcie płyty. Raz trafiło mi się ,,Yesterday”. Stałem pod ścianą Bunkra skulony pod niepraktycznym daszkiem, za moimi plecami ponuro sunęły nyski, żuki i traktory a ja w uszach miałem McCartney’a z kolegami. Ktoś stanął do kolejki, może nawet w pilnej sprawie, pogotowia albo pożaru, a ja sobie słuchałem w najlepsze, aż do ,, Now I need a place to hide away.”
Do dziś jest to jedno z moich najbardziej abstrakcyjnych wspomnień czasu nadrealnego już socjalizmu. ,,Oh, I believe in yesterday” Musiał więc sobie ówczesny zegarek lekce bardzo ważyć głupie próby zastąpienia go przez słuchawkę z długim kablem lub pół budkę z pleksiglasu na ostródzkim Bunkrze. Nie domyślał się jak wszyscy my co też może przynieść przyszłość. Mansa Musa Pierwszy czyli Elon Musk, chce w swój mózg wczepić chip. Nie wiem czemu akurat teraz o tym piszę, bo wiadomość jest sprzed tygodnia.
Wtorek, 6 grudnia.
Nie taka Flandria jak ją malują. Według mapy leży w podobnej szerokości geograficznej co Wrocław, czyli jednak cieplej niż zimniej. Do tego sąsiedztwo morza łagodzi klimat. I obyczaje.
Sowieci zasypują Ukrainę rakietami, z których większość jest strącana.
Okazuje się, że polscy kopacze piłki znowu wspaniale przegrali, a więc jednak znowu wygrali. To już kompletne rzeczy na ich głowie postawienie. Polscy komentatorzy telewizyjni najwyraźniej trenują z naszą reprezentacją. Wczoraj jeden taki wydarł się na koniec meczu Japonii z Chorwacją, że ,,zwyycięstwo!!!!, że hurrraa!!!i w ogóle, górą nasi. Tak, bo my zawsze wygrywamy. Nasi zawsze są górą, bo wszyscy piłkarze to jedna rodzina, chłopogrzechotnik, cyrkiel, marynarz. Wiem, że bez sensu, ale to nie ja zacząłem.
Środa, 7 grudnia.
Maroko pokonało Hiszpanię. Mały afrykański Dawid dokonał cudu. Bardzo im kibicowałem. Julianek pierwszy raz w życiu usłyszał ojcowskie ,,kuuurwa” z akcentem na trzecie ,,u” kiedy hiszpańska piłka na szczęście przeleciała obok bramki.
Z tą kurwą to niesłychana zupełnie rzecz u mnie w przenośni i dosłownie, bo na co dzień nie używam a wyrywa mi się właśnie od wielkiego dzwonu, zupełnie poza moją kontrolą głośno, wyraźnie, siarczyście spełniając tym samym wszystkie wymogi rasowego przekleństwa. Nawet klasztor, w którym biłem rekordy świętości nie powstrzymał mnie (jej?) od tego w nagłej emocji, bólu itp. Oczywiście przeklinam też w sposób powszedni niczym grzech albo chleb jak kto woli, głównie jednak po serbsku z wyjątkiem angielskiego fuck, które bardzo mi odpowiada, być może z powodu literki ,,f”, która podobnie jak spółgłoska z kurwy,,w” wymaga przyłożenia górnych zębów do dolnej części ust. Innymi słowy dobrze mi na wardze leży.
Słowacy stworzyli jedno z najgorszych przekleństw jakie kiedykolwiek słyszałem w słowiańskim języku: Jebem ti hrob, czyli twój grób. Choć teraz właśnie doszukałem się onlajn rozwinięcia tego przekleństwa u serbskich Vlachów, które brzmi: Grob ti jebem neotkopani, czyli nie dość że mogiłę to jeszcze nieodkopaną.
Międzyplanetarny teleskop NASA sfotografował kosmiczną czarną dziurę, która mówi. Zupełnie jak polscy politycy, gdyby tylko nie ten ich groteskowy cienkogłos na granicy falsetu, bo czarna dziura wręcz przeciwnie: mówi dostojnie, szumi galaktycznie. Może by tak wysłać ich tam po naukę?
San Francisco zabroniło swojej policji używać killer robots, czyli robotów zabójców. Pewnie nie na długo, bo jak postęp to postęp szczególnie w zabijaniu.
Robot zabójca hmm… Ten nasz sprzątający ,,Reksio” jakby mu się tak bliżej przyjrzeć…Nie lubię go od pierwszego sprzątania. Kapryśny, głupi, nie umie wrócić do budy, brudny, flejowaty wręcz, na pewno z kompleksami i głębokim pokładem nienawiści do rasy ludzkiej, której dla niego jestem uosobieniem. Szczęście, że nie ma w domu broni a noże wiszą wysoko.
Ukraińcy atakują cele w głębi Rosji. Jest u Sołżenicyna i chyba u Herlinga Grudzińskiego fragment o tym jak wraz przybyciem Ukraińców z UPA w sowieckich Gułagach skończył się bandycki terror urków i nadużycia administracji. Ukraińcy, szybko wzięli sprawy w swoje ręce. Po zabiciu kilku sadystów wszystko wracało do normy. Czyżby taksiarz z Leningradu książek nie czytał? Czego oczekiwał po tym narodzie? Że przyjmą jego gówniane rządy z kwiatami i tak zwanym sercem na dłoni?
Czwartek, 8 grudnia.
,,Ten deszcz, deszcz o szyby”
Zmarł Jan Nowicki. Aktor, pisarz, mężczyzna, człowiek. Media wspominają Wielkiego Szu czy Magnata Bajona, a ja Czterdziestolatka i profesora Koziełłę, którego stworzył Jan Nowicki tak pięknie, że zapamiętałem go na całe życie w następującej kolejności: poranna gimnastyka na śniegu, whisky i szarm. Miałem wtedy siedem lat.
Deszcz u świtu koi noc.
Jest coś wysoce niestosownego w poprzedzaniu wojennych kadrów, gdzie giną ludzie reklamami.
W Niemczech próba puczu a’la gang Olsena. Skretyniały arystokrata, jakiś oficer jednostek specjalnych, była posłanka i berlińska sędzina. A za nimi oczywiście, jakżeby inaczej sowieckich grupa towarzyszy ze strefy ciszy. Po co oni to robią? Wierzyli, że im się uda czy tak to zrobili dla zasady jak to miało miejsce w Czarnogórze?
Pornograficzno antyżydowski Der Sturmer przynosił ogromne zyski ze sprzedaży dzięki czemu jego redaktor właściciel Streicher stał się bardzo bogatym człowiekiem. Amerykański psychiatra Gilbert, którego wspomnienia czytałem jakiś parę setek stron stąd, badał poziom inteligencji oskarżonych w Norymberdze. IQ Streichera było najniższe.
Piątek, 9 grudnia.
Mgła. Idzie na śnieg.
Einstein na początku lat dwudziestych poprzedniego wieku marzył o zjednoczonej, ponadnarodowej Europie. hitler też.
W BBC wywiad z kolejnym amerykańskim miliarderem branży tech, jakimś Mansa Musą Którymś. Ma pogląd na wszystko, wizję w przyszłość a propozycji bez liku i to na teraz. Nie wiem już sam kto gorszy, polscy politycy czy amerykańscy nowobogacze. Mogliby razem do tej Czarnej Dziury, co szumi galaktycznie się wsadzić. Wysłali już ciężarówkę w kosmos, jest więc nadzieja.
Miniaturyzacja oraz skokowy wzrost efektywności prędzej czy później obejmie wzajemne zabijanie, które zawsze jest w awangardzie postępu technologicznego. Sierp? No to miecz. Fajerwerki? No to proch. Samochód? No to czołg. Mechanizacja produkcji? No to karabin maszynowy. Energia atomowa, drony, roboty itp, itd W końcu dojdziemy do jakieś kostki, kulki czy włoska którym rozwalić będziemy mogli nie tylko Ziemię, ale kto wie, może nawet cały Układ Słoneczny i tyle nas w kosmosie zobaczą.Podobną rzecz przeczytałem u Einsteina kilka dni (i jeden wiek) później. W sumie lepiej niż wcale.
Grunberger pisze o modzie na literowe skróty w rzeszy. Uzasadnia ich obecność między innymi potrzebą lingwistycznego dyktatu hitlerowców. Skrót nadaje strukturę, upoważnia, uwiarygadnia, wtajemnicza.
Bardzo mi przeszkadza w lekturze rosyjskiej prasy obecność tych wszystkich ,,minobron, teraktów, kompartii” etc., razi podwójnie, bo język piękny, bogaty, jak Rosja bezkresny, hojny ( chyba nie moje). Zjawisko skrótów występuje też w korporacjach. Wystarczy nauczyć się kilku, które po angielsku brzmią jednako i już się jest swojakiem.
Werner Frinck berliński kabareciarz w 1934 nazwany przez jednego ze słuchaczy ,,wszawym Żydłakiem” odciął się błyskawicznie: ,,Och, nie-ja tylko tak inteligentnie wyglądam”.
Sobota, 10 grudnia.
Kremlowskie Izviestia o nowym serialu Netlfixa, aukcji rękopisów Josifa Brodskiego i ryzyku hiperinflacji. Jest też 3D prezentacja samolotu Gorki z 1933 roku. Tuż przed ostatnią wojną pokazali budynek mieszkalny z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku ( jak mnie ta wzmianka o ubiegłym wieku męczy ) typu ,,Chruszczowka”. Można było zajrzeć do środka.
https://iz.ru/863210/2019-04-02/samolet-ant-20-maksim-gorkii-3d-model
W BBC wywiad z młodą Ukrainką-wdową, matką, żołnierką. Dziewczyna pisze wiersze. Jej córka ma osiem lat.
W austriackich Alpach aresztowano niemieckiego kucharza, który chciał obalić berliński rząd. Po koronacji miał osobiście karmić króla. Jak mawia pewien Artysta, nie wiadomo czy się zesrać czy przez okno skoczyć.
W Pekinie panika, apteki puste. Według analizy najnowszego Economista będzie tylko gorzej. Nie ma dobrego wyjścia z sytuacji bez wyjścia.
Niedziela, po przespanej nocy. Wiadomo.Cud początku życia, jego niepowtarzalność, piękno i zapach.
Poniedziałek, 12 grudnia.
Właścicielką lokalnego Sushi baru, o którym pisałem jest Wietnamka, a kucharzem Nepalczyk. Sprzedają głównie na wynos. Mają plan podpisać umowę na catering z miejscową fabryką. Jak powiedział Moryc Welt,,..Ale im to może wyjść!”
Wtorek, 13 grudnia.
Gruneberger w swojej historii społecznej niemieckiej rzeszy opisuje spór partyjnych muzykologów na temat wartości dur i moll, z których pierwszy miał zawierać w sobie siłę oraz talent godne wielkiego narodu, natomiast drugi wiadomo, szkoda gadać. Szkopuł jednak w tym, że większość partyjnych pieśni w mollu była a nie durze. Wywiązała się zażarta dyskusja.
Tamże o zabiegach przy tytułach politycznie niepoprawnych. Juda Machabeusz Haendla stał się Wilhelmem von Nassau a Izrael w Egipcie przemienił się w Mongolską furię. Jak widać muzyka nie od dziś potrafi być bardzo poważna.
Umiar trzeba stosować z umiarem, bo potrzebuje on grzechu jak czerni biel, inaczej go po prostu nie widać.
Dzisiejszy Guardian o fuzji laserowej. Pisząc krótko, więcej energii wychodzi niż wchodzi. Naukowcy są zachwyceni. Oznacza to praktycznie nieograniczone źródło niewęglowej energii, czystej oraz bezpiecznej. W sztabach i wojskowych laboratoriach już zacierają rączki. Będzie się działo.
Skazanego po wojnie na trzydzieści lat więzienia Sanjo Macha uznano 13 września 1967 roku za trwałego inwalidę, co wiązało się z ograniczonym czasem obowiązkowej pracy oraz prawem do poobiedniej drzemki. To była środa, wiem, bo wtedy się urodziłem.
W przeciwieństwie do księdza Tiso Mach wyraził skruchę za wydanie słowackich Żydów Niemcom. Sądził go trybunał czechosłowacki, przedkomunistyczny. W przeciwieństwie do swojego szefa nie trafił na szafot. Autor jego biografii wymienia wszystkie możliwe ale pozbawione jakichkolwiek dowodów przyczyny tak łagodnego wyroku: przekonanie sędziów o prawdziwości żalu za winy, wdzięczność polityków w tym komunistów ( Husaka i Novomeskego) za ochronę w czasie okupacji i na koniec wdzięczność Żydów, którym Mach miał pomóc w najgorszym czasie.
O tym ostatnim słyszałem często, kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych przeprowadziłem się do Bratysławy. I nie były to typowo polskie ,,tak, tak zdarzali się źli Polacy, ale ilu było dobrych, raczej typowo słowacka, zwięzła konstatacja, że Mach wielu Żydom pomógł uniknąć Zagłady.
Środa, 14 grudnia.
Tutaj świt dopiero przed dziewiątą, ale za to zmrok dopiero przed piątą. Lepsze to niż nasza o trzeciej grudnia czerń. Przytulniej jakoś.
Poranki spędzam przy kołysce. Przerwa w pisaniu na zmianę pieluchy dobrze wpływa na myśli i emocje. Prawie dziesięć lat temu zacząłem ,,ciężko ranić” tym dziennikiem, z nocnym Szanghajem w oknie za plecami. Była to spontaniczna terapia, lek na wiek, maść na strach. Bardzo się to zmieniło od wtedy. I dobrze.
Ostatni wywiad z Janem Nowickim w Polityce, którą aktor czytał regularnie. Pół wieku prawie temu miałem z Polityką problem, bo za duża była, trzeba ją było na ćwiartki do czytania składać. Potem gdy w latach dziewięćdziesiątych wyszła na kolorowym A4 to przykro mi się nie wiedzieć czemu zrobiło. Inne wspomnienie to przejście Stanisława Tyma do Polityki z Wprost, które od samego początku ,,z twarzy podobne było zupełnie do nikogo”.
Czwartek, 15 grudnia.
Mroźno, słonecznie, promocja.
Poszukiwania słowackich Dzienników Macha. Wyszło, rozeszło się i nigdzie ni ma. Szczęście są strony antykwariatów. Znalazłem w kwadrans, pan Pavol z Bratysławy wysłał przed południem. Bogom dzięki za upadek socjalizmu oraz postęp. Książka przyszła w kopercie produkcji polskiej. Kolejny dowód na cud historycznej przemiany.
W Polityce artykuł o longtermistach; w tej liczbie Musk, Gates, Bezos i tym podobni. Mansa Musa w ofensywie. Longtermizm to w dużym skrócie teoria, która daje pierwszeństwo celom dalekosiężnym nad tymi tuż tuż, doraźnymi. Innemi słowy lepiej poświęcić ludzi milion, aby wygrać mógł ludzi miliard. Ludzi miliard w przyszłości oczywiście.
Lepiej dawać bogatym niż biednym, bo ci i tak zdechną więc żadnego pożytku w przyszłości oczywiście z nich nie będzie. I niech mi kto napisze, że nasz Miś, to komedia. Nie dość, że dzieło godne greckiej tragedii na koniec, którego regularnie mam ściśnięte gardło to jeszcze z przesłaniem filozoficznym, longtermistycznym można by powiedzieć:
,,Hej młody junaku, smutek zwalcz i strach, przecież na tym piachu za trzydzieści lat, przebiegnie z pewnością jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska”.
A tak na bardziej poważnie to dość niedawno trenowaliśmy wyższość rasy albo klasy, co skończyło się gaz komorami i pod biegunem drutem. Autor Łukasz Wójcik, tak kończy swój artykuł:.. Nie oznacza to oczywiście, że Musk, Bezos, Bankman-Fried czy MacAskill planują mordować ludzi w imię wyższych celów. Ale w sumie Marks też nie planował”
Przedszkolanki żydowskie wyprowadzały dzieci na spacer na berlińskie cmentarze, ostatni skrawek zieleni dostępny dla Żydów.
Piątek, 16 grudnia.
Komendantowi polskiej policji prezent granatnik z Ukrainy strzelił w strop. Komendant nie wiedział, że był załadowany. Strona polska zażądała wyjaśnień od darczyńców pisze na pierwszej stronie brytyjski Guardian. Ciekawe co nam odpiszą z Kijowa. Że strzelił, bo do tego służy? Następnym razem podarują nam kwiaty, albo czekoladki, albo procę.
W Polsce prócz tego walka o pieniądze z Unii. Wieszają Janosika za ziobro.
Sobota, 17 grudnia.
Pobudka nad ranem. Po raz pierwszy od wiosny wziąłem się za felieton.
Pisze teraz bez polskich czcionek, bo prawa reka ma wazniejsza sprawy na glowie. Buja kolyske.
Niedziela, 18 grudnia.
Flandria śnieżna, Flandria mroźna, to znaczy minus trzy i poprószyło trochę w nocy. Piknie!
Większość wiadomości z mainstreemowych mediów nadaje się wyłącznie dla brukowców. Zatwierdzone przez inteligencję sztuczna, przeznaczone dla odbiorców z inteligencją wątpliwą mają za zadanie przyciągać, dać się kliknąć po tytule a potem choćby potop.
Nieszczęsny ,,komendant granatnik” z Warszawy trzeci już dzień na pierwszej stronie brytyjskiego Guardiana, tuż obok relacji z frontu.
Poniedziałek, pomrozek, pośnieżek. Powieje, popada. Koniec zimy. Wraca Flandria.
Finał Argentyny z Francją piękny, wstrząsający, historyczny. Jeden z obserwatorów nazwał go triumfem piłki podwórkowej, triumfem chłopaków z biednych przedmieść, których jedynym marzeniem jest grać i zwyciężać. Jakaż różnica między nimi a tymi naszymi ofiarami losu, którym przecież nigdy nic się nie dzieje, bo zawsze znajdzie się jakiś frajer albo dwóch, co da kasę za reklamę albo zapłaci za mordę na etykiecie jakiegoś polskiego brandu modowego (oksymoron), czy innych butów nie do pary. Echh!
Na czworaka. W Economist wywiad ze studentem z Pekinu, który pamięta tylko dobre czasy, ekonomiczny wzrost i otwarcie na świat. Zaraza przekreśliła wszystko, zaraza w Chinach przekreśliła wszystko podwójnie. Na znak protestu młodzi ludzie na kampusach spacerują w krąg, na czworakach albo wyprowadzają makiety psów na deskorolkach. Wątpliwe aby towarzysz Xi ze swoim doświadczeniem sześciu lat w jaskini, głodzie, chłodzie i poniżeniu kulturalnej rewolucji, miał choćby krztynę zrozumienia dla studentów. Z Chin dzwonił Nenad, jego syn przyjechał na wcześniejsze ferie. Władza na wszelki wypadek pozamykała uniwersytety.
Wtorek, 20 grudnia.
Pocieszam X i nawzajem. W Chinach poranek, tutaj środek nocy. X ma gorączkę i kaszle. Większość moich znajomych tam jest chora.
Nazajutrz.
,,Jak to ujął brytyjski pacyfista Bertrand Russell, wolnomyśliciel – albo ludzkość zlikwiduje wojnę, albo wojna zlikwiduje ludzkość”.- obstawiam to drugie.
Cerkiew ukraińska uwolniła daty Bożego Narodzenia. Pamiętam prof. Hrycaka w Szanghaju jak tłumaczył granice ukraińskości, które wyznacza nie język a tradycja śpiewania kolęd.
Czwartek, 22 grudnia.
Siemion Byczkow u Sackura w Hard Talk BBC. Uważa, że Godunowa w Warszawie zamiast odwoływać grać należało po kilka razy dziennie, bo rzecz jest o tyranii. Ciekawie o Karajana wykonaniu X Szostakowicza w ZSRR oraz o aktorze Danielu Day Lewis. W tym mrocznym podwójnie czasie pogodny wywiad z dobrym przekazem.
Wywiad z Jewgienij Kisininem, rosyjskim pianistą, zaangażowanym w pomoc Ukrainie:,,- Of course, this leads to indifference. As Bruno Jasensky said: Do not fear your enemies – they can only kill; do not fear your friends – they can only betray; fear the indifferent, for with their silent consent betrayals and murders are committed*.
*Oczywiście prowadzi to do obojętności. Jak powiedział Bruno Jasieński: „Nie bójcie się swoich wrogów – oni potrafią tylko zabijać; nie bójcie się swoich przyjaciół – mogą tylko zdradzić; bójcie się obojętnych, bo za ich milczącą zgodą popełniane są zdrady i morderstwa”.
Piątek, 23 grudnia.
Obejrzałem Avatar 2 w trzech wymiarach i wygodnym fotelu pobliskiego kina, gdzie dzieje się miasteczkowe wszystko, czyli sport, rozrywka oraz konsumpcja. Udana i nowoczesna wersja niegdysiejszej klubokawiarni na obrzeżach PGR-ów. Film mnie wzruszył w miejscach do tego chyba nie przeznaczonych.
Zacząłem słuchać rosyjskiej wersji BBC. Ciekawie, inaczej. Reportaż o rosyjskich zbiegach przed branką w Kazachstanie. Lekarz pediatra spakował się na ucieczkę bez większego sensu ładując między innymi dziesięć książek do i tak już za ciężkiej walizki. Między nimi Hipokrates. Zdziwionej dziennikarce wyjaśnia, że wszystkie one są dla niego bardzo ważne, nie wyobraża sobie dalszego życia bez tych książek.
Przypomniała mi się teraz ta uciekająca zimą po wybuchu wojny starsza kobieta na wschodniej granicy. Zziębnięta, przerażona po przejściu na polską stronę poprosiła wolontariuszy o pomoc, zapomniała wziąć z domu ładowarki do telefonu. Kobieta stała na śniegu w kapciach.
Poniedziałek, święta.
Ciężko trzymać za mordę naród bez religii. Doświadczają tego Chińczycy zmuszeni do kreowania co raz to nowych marksowskich pierdół. Ich naczelny ideolog Wang Huning musi być piekielnie mądrym facetem, obsługuje trzeciego już cesarza. Podejrzewam go też o poczucie humoru, ale pewnie nigdy nie będzie mi dane tego potwierdzić.
Wydane po angielsku prze: mówienia i myślenia Xi Jinpinga , to bełkot godzien pierwszej strony w zdechłej Trybunie Ludu. Katolickim urzędnikom łatwiej, bo dwa tysiące lat za nimi, dorobek, uczelnie, cuda i doktoraty. Kapłani faraona mogli przynajmniej ciżbę zaćmieniem słońca osłupić, a tu co?! Przemówienia, narady, apele w które nie wierzą tak odbiorcy jak i sami autorzy. Socjalistyczny realizm w całej krasie.
Zdjęcie przypadkowe, odbicie świątecznej szyby dostrzeżone ukradkiem oka kątem, takoż wykonane telefonem wystawionym za ucięty kadr. Autoportret w oknie.
Z flamandzkiej prasy:
,,Wizyta w pobliskim sklepie Walbers w Beerse po bitą śmietanę zakończyła się w szpitalu dla J. V z Berchem. Został pobity…” No tak, mógł przecież wyjść po zsiadłe mleko.
Środa, dzisiaj Belgrad przez Brukselę i Wiedeń. Wiosna. Zimowe przesilenie, dzień krótszy od najkrótszego. Pogański obrządek w chrześcijańskiej oprawie. Jeszcze tylko sylwester i z górki.
Czwartek, ostatni w tym roku. Belgrad. Poranek w słońcu nad Dunajem. Lekka mgła, pięknie. W hotelu Jugoslavija dużo gości z Bliskiego Wschodu. Widać, że są w drodze.
Sobota, ostatnia. Atmosfera przedświąteczna na całego. Serbowie zaczynają naszym sylwestrem, potem idą w prawosławne Boże Narodzenie by zakończyć serbskim nowym rokiem w połowie stycznia.
Belgradzcy przyjaciele na wojnę w Ukrainie patrzą z trwogą a na Polskę ze współczuciem. Ezoteryczna wiedza doświadczonych, intuicja okupiona zrujnowanym życiem. Na pewno wiedzą i czują więcej. Mam nadzieję, że tym razem przeszacowali.
,,Zagłady świata się boję
Więc dla poprawy nastroju”
Wrzeszczę jak dziecko w ciemnym zamknięte pokoju”
Dziewięćdziesiąt stron zajął ten rok. Do zarazy dołączyła wojna, mać rodzona nasza, bez której żyć ciężko a już umierać, to chyba nie sposób.
Zadziwia mnie łatwość w pierdoleniu o niczym w polskich mediach-myślę tu o tych w miarę racjonalnych. Po ukraińskiej stronie leje się krew, giną ludzie, trwa wojna, która będzie nas coraz bardziej dotyczyć. Nad naszymi głowami przewalają się tektoniczne płyty światowej geopolityki a my tu pitu pitu, czy najpierw witać w radio gościa czy gościnię, żeby nie wyszło protekcjonalnie albo co gorsze mizoginicznie.
Zbyt duże oderwanie od rzeczywistości, szkodzi zawsze oderwanym a nie rzeczywistości. Zanim przestaniemy zabijać zwierzęta, powinniśmy zacząć od siebie. Dopiero kiedy zrezygnujemy jakimś cudem z masowego mordowania się nawzajem, kiedy życie stanie się najwyższą i jedyną wartością, wtedy szacunek do każdej jego formy i środowiska będzie tego cudu logicznym następstwem.
W BBC Reith Lecture nigeryjska pisarka Chimamanda Ngozi Adichie o wolności słowa. Wolności wbrew progresywnym prądom czy pobożnym oczekiwaniom. Wolności od współczesnej wersji ekskomuniki, czyli tako zwanej cancel culture, która według pani Adichie jest największym tejże wolności zagrożeniem. Wykluczenie tych co odważyli się myśleć, napisać inaczej, upraszczanie wszystkiego co wokół, ślepy pęd bo tako rzecze trend.
W tym roku urodził się Julianek.